Science: ścisła kontrola farm to konieczność przy walce z gorączką Q
INFORMATOR. Świat
Fot. zdrowemiasto.pl
Bez ścisłej kontroli hodowli zwierząt nie da się powstrzymać rozwoju epidemii gorączki Q (tzw. koziej grypy) - takie wnioski płyną z raportu ekspertów, analizujących przebieg ostatniej epidemii tej choroby w Holandii. Krytyczny dla rządu holenderskiego raport przytacza pismo naukowe Science.
Jak wynika z raportu, holenderski rząd nie poradził sobie z zagrożeniem gorączką Q, skutkiem czego była epidemia tej groźnej choroby przenoszącej się ze zwierząt hodowlanych na ludzi. Na gorączkę Q zachorowało od 2007 r. ponad 4 tys. osób. 14 z nich zmarło. Żeby powstrzymać epidemię wybito 21 tys. sztuk kóz i owiec.
Gorączka Q powodowana przez bakterię Coxiella burnetii występuje głównie u bydła, kóz i owiec. Ale może też dotykać ludzi, zwłaszcza oddychających powietrzem zawierającym bakterię. Powoduje ona poronienia u bydła i obecna jest zwłaszcza w płynie owodniowym, łożysku i poronionych płodach. Objawy u ludzi przypominają silną grypę - pojawia się ból mięśni, gorączka, bóle głowy, dreszcze, wyczerpanie i osłabienie, a niekiedy biegunka i wymioty. Bakteria może też spowodować zapalenie płuc i problemy z sercem.
Przed rozwojem epidemii Holendrzy otrzymali ostrzeżenia o masowym pojawieniu się gorączki Q od amerykańskiego U.S. Centers for Disease Control and Prevention. Rząd przyjął strategię na przeczekanie. Zdaniem ekspertów, trwało to zbyt długo, aby zapobiec rozprzestrzenieniu się choroby na farmy kóz. Zabrakło też przeprowadzonych na czas pomiarów zagrożenia. Alarmowani urzędnicy lokalnej administracji zdrowia w najbardziej dotkniętej prowincji - Północnej Brabancji - mieli wielki problem z przedstawieniem zagrożenia w gremiach rządowych.
W rezultacie, jak ocenili eksperci, rok 2008, kiedy zachorowało 900 osób był dla zapobiegania i leczenia czasem straconym, dopiero w 2009 roku, kiedy epidemia zaczęła się rozszerzać, wprowadzono program zapobiegania i kontroli. Na tym etapie były jednak potrzebne już środki drastyczne - zlikwidowano 6,2 tys. ciężarnych samic na zakażonych farmach i rozpoczęto kosztowne masowe szczepienia kóz i owiec. Wybito łącznie 21 tys. kóz i owiec w Holandii, a kampania szczepień zakończy się dopiero w kwietniu 2011.
Jedną z przyczyn opóźnień, stwierdza raport, były problemy biurokratyczne. Problemem "koziej grypy" zajmowały się dwa resorty rządu, które nie komunikowały się praktycznie ze sobą. Ministerstwo rolnictwa obawiało się, ze agresywne środki kontroli doprowadzą do pozwów i oskarżeń ze strony farmerów, ministerstwo zdrowia także nie chciało wprowadzać zbyt ostrych środków lub też nie miało dostatecznej siły do zapewnienia ochrony zdrowia publicznego. W przypadku przyszłych zoonoz, chorób przekazywanych odzwierzęco na ludzi, to właśnie resort zdrowia ma być odpowiedzialny za ochronę - ocenili eksperci.
Statystyka opublikowana wcześniej przez Holenderski Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego i Środowiska (NIPHE) pokazuje, że wprowadzenie strategii ostrej kontroli popłaca - tylko 382 osoby zachorowały na gorączkę Q w 2010 roku, zaś w 2009 roku było to 2300 chorych.
W Polsce gorączka Q jest znana od dawna. Jej pierwsze ognisko zostało rozpoznane w 1956 r. w miejscowości Owczary w ówczesnym woj. nowosądeckim. Pochodziło ono od owiec przywiezionych z Rumunii. Od tej pory notowano w kraju jeszcze kilka ognisk tej choroby, zarówno wśród ludzi jak i u zwierząt. Największe z zarejestrowanych ognisko wystąpiło w byłym województwie zamojskim w 1983 r. Większość przypadków dotyczyło zwierząt (owce, bydło, kozy) lub surowców od nich pochodzących (skóry i wełna) importowanych do Polski.
Gorączka Q ujawniła się też Polsce w trakcie epidemii holenderskiej m.in. w listopadzie 2008 roku zachorowało na nią 21 osób w gospodarstwie rolnym bydła mlecznego w Dębnie w woj. podkarpackim.
Jak wynika z raportu, holenderski rząd nie poradził sobie z zagrożeniem gorączką Q, skutkiem czego była epidemia tej groźnej choroby przenoszącej się ze zwierząt hodowlanych na ludzi. Na gorączkę Q zachorowało od 2007 r. ponad 4 tys. osób. 14 z nich zmarło. Żeby powstrzymać epidemię wybito 21 tys. sztuk kóz i owiec.
Gorączka Q powodowana przez bakterię Coxiella burnetii występuje głównie u bydła, kóz i owiec. Ale może też dotykać ludzi, zwłaszcza oddychających powietrzem zawierającym bakterię. Powoduje ona poronienia u bydła i obecna jest zwłaszcza w płynie owodniowym, łożysku i poronionych płodach. Objawy u ludzi przypominają silną grypę - pojawia się ból mięśni, gorączka, bóle głowy, dreszcze, wyczerpanie i osłabienie, a niekiedy biegunka i wymioty. Bakteria może też spowodować zapalenie płuc i problemy z sercem.
Przed rozwojem epidemii Holendrzy otrzymali ostrzeżenia o masowym pojawieniu się gorączki Q od amerykańskiego U.S. Centers for Disease Control and Prevention. Rząd przyjął strategię na przeczekanie. Zdaniem ekspertów, trwało to zbyt długo, aby zapobiec rozprzestrzenieniu się choroby na farmy kóz. Zabrakło też przeprowadzonych na czas pomiarów zagrożenia. Alarmowani urzędnicy lokalnej administracji zdrowia w najbardziej dotkniętej prowincji - Północnej Brabancji - mieli wielki problem z przedstawieniem zagrożenia w gremiach rządowych.
W rezultacie, jak ocenili eksperci, rok 2008, kiedy zachorowało 900 osób był dla zapobiegania i leczenia czasem straconym, dopiero w 2009 roku, kiedy epidemia zaczęła się rozszerzać, wprowadzono program zapobiegania i kontroli. Na tym etapie były jednak potrzebne już środki drastyczne - zlikwidowano 6,2 tys. ciężarnych samic na zakażonych farmach i rozpoczęto kosztowne masowe szczepienia kóz i owiec. Wybito łącznie 21 tys. kóz i owiec w Holandii, a kampania szczepień zakończy się dopiero w kwietniu 2011.
Jedną z przyczyn opóźnień, stwierdza raport, były problemy biurokratyczne. Problemem "koziej grypy" zajmowały się dwa resorty rządu, które nie komunikowały się praktycznie ze sobą. Ministerstwo rolnictwa obawiało się, ze agresywne środki kontroli doprowadzą do pozwów i oskarżeń ze strony farmerów, ministerstwo zdrowia także nie chciało wprowadzać zbyt ostrych środków lub też nie miało dostatecznej siły do zapewnienia ochrony zdrowia publicznego. W przypadku przyszłych zoonoz, chorób przekazywanych odzwierzęco na ludzi, to właśnie resort zdrowia ma być odpowiedzialny za ochronę - ocenili eksperci.
Statystyka opublikowana wcześniej przez Holenderski Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego i Środowiska (NIPHE) pokazuje, że wprowadzenie strategii ostrej kontroli popłaca - tylko 382 osoby zachorowały na gorączkę Q w 2010 roku, zaś w 2009 roku było to 2300 chorych.
W Polsce gorączka Q jest znana od dawna. Jej pierwsze ognisko zostało rozpoznane w 1956 r. w miejscowości Owczary w ówczesnym woj. nowosądeckim. Pochodziło ono od owiec przywiezionych z Rumunii. Od tej pory notowano w kraju jeszcze kilka ognisk tej choroby, zarówno wśród ludzi jak i u zwierząt. Największe z zarejestrowanych ognisko wystąpiło w byłym województwie zamojskim w 1983 r. Większość przypadków dotyczyło zwierząt (owce, bydło, kozy) lub surowców od nich pochodzących (skóry i wełna) importowanych do Polski.
Gorączka Q ujawniła się też Polsce w trakcie epidemii holenderskiej m.in. w listopadzie 2008 roku zachorowało na nią 21 osób w gospodarstwie rolnym bydła mlecznego w Dębnie w woj. podkarpackim.
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Niemcy. Multigenowy test raka piersi refundowany przez kasy chorych
- PE. Pisemne oświadczenie w sprawie zwalczania raka piersi w Unii Europejskiej
- Pod względem liczby popełnianych błędów odwodnieni kierowcy nie ustępują nietrzeźwym!
- Im niżej, tym lepiej - najnowsze wyniki badań wskazują, że ryzyko zawałów serca i udarów mózgu jest tym niższe, im niższy jest poziom cholesterolu LDL
- Zdrowa dieta bez mięsa
- Alkaptonuria - rzadka choroba czarnych kości. Nieznane wyniszczające schorzenie, pacjenci bez rozpoznania
- Brytyjczycy wolą bezpieczne metody leczenia
- Strefy wolne od dymu tytoniowego sprzyjają zdrowiu dzieci
- Choroby, które zabijają ponad 2 miliony ludzi rocznie
- Poprawa kondycji fizycznej może przyczynić się do szybszego powrotu do zdrowia kobiet z rakiem piersi
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA