Teoria gier orężem w walce z przemocą w szkole
INFORMATOR. Kraj
Fot. naukawpolsce.pl
Czy naukowa teoria gier pozwoli lepiej zrozumieć, a w konsekwencji rozwiązać problem dręczenia w szkole? Taką nadzieję ma Agata Komendant-Brodowska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, której badania zostały nagrodzone w programie stypendialnym "Doktoraty dla Mazowsza".
"W mojej pracy badawczej zajmuję się problemem przemocy w szkole, a dokładniej pewnego szczególnego jej podtypu, jakim jest dręczenie szkolne. Występuje ono wtedy, kiedy jakiś relatywnie bezbronny uczeń lub uczennica przez dłuższy czas jest ofiarą przemocy ze strony grupy swoich szkolnych kolegów. Zjawisko to jest dość powszechne" - tłumaczy w rozmowie z PAP stypendystka, przygotowująca obecnie pracę doktorską pod kierunkiem prof. Grzegorza Lissowskiego.
Doktorantkę najbardziej interesuje klasa i procesy w niej zachodzące. Jak wyjaśnia, szkolni dręczyciele dążą do podporządkowania sobie całej klasy. Często im się to udaje, bo świadkowie dręczenia zazwyczaj pozostają bierni, a czasem przyłączają się do agresora. Badaczka zastanawia się, w jakich klasach szkolnych prześladowca ma szansę odnieść sukces, w jakich pojawią się obrońcy ofiary, a w jakich nastąpi eskalacja problemu.
"To, jak patrzę na zjawisko dręczenia, różni się od sposobów, w jakie ten problem był zazwyczaj analizowany. Do lepszego zrozumienia procesów zachodzących w klasie szkolnej wykorzystuję pochodzącą z ekonomii teorię gier. Patrzę na uczniów, jak na racjonalnych graczy, którzy stosują zachowania strategiczne" - zdradza Komendant-Brodowska.
Zgodnie z teorią gier, wybór strategii działania zależy od tego, co gracze wiedzą na temat innych osób, ale też od tego, jakiej wiedzy im brakuje. Stypendystka buduje modele gier pokazujące, jak różne cechy osób i klasy szkolnej wpływają na przebieg procesu dręczenia. Jej zdaniem, pozwolą one lepiej zrozumieć, w jakich warunkach problem może się pojawić i co może pomagać w jego rozwiązaniu.
Teoria gier zafascynowała studentkę UW tym, że pomaga w przejrzysty i jasny sposób opisywać i wyjaśniać różne zjawiska, w tym zjawiska społeczne. Modele gier pokazują, że racjonalne decyzje mogą prowadzić do fatalnych wyników. Przykładem może być tak zwana tragedia wspólnego pastwiska - jest to model mówiący o tym, jak w wyniku racjonalnych decyzji jednostek niszczone są wspólne zasoby.
Agata Komendant-Brodowska zainteresowała się przemocą w małych grupach. Zastanawiała się, jak teoria gier wyjaśnia problemy takie, jak fala w wojsku i temu zamierzała poświęcić pracę magisterską. Jednak dr Jacek Haman, ówczesny promotor podsunął jej zagadnienie przemocy w szkole.
"Okazało się, że jest to niezwykle interesujący i złożony problem i że agresja w tym przypadku może być traktowana jako zachowanie racjonalne. Szkolny prześladowca nie gnębi nikogo przez przypadek, w wyniku prowokacji czy dlatego, że puściły mu nerwy - jest on (lub ona) raczej dążącym do władzy manipulatorem, któremu zależy na uzyskaniu kontroli nad całą grupą. I jest gotowy wykorzystać do osiągnięcia celu inną osobę, najczęściej słabszą, o niskiej pozycji w klasie - taką, której nikt nie obroni" - analizuje socjolog.
Badaczka tłumaczy, że warto i należy prowadzić takie analizy, ponieważ problem przemocy jest wiąże się z dużymi kosztami społecznymi. W Polsce jest około 5 milionów uczniów. Gdyby tylko co dwudziesty był ofiarą dręczenia szkolnego, to mamy w kraju 250 tysięcy uczniów, dla których warto ten problem rozpracowywać. Co ważne, problem dręczenia dotyka całej grupy.
"Agresorzy uczą się tego, że stosowanie przemocy się opłaca. A świadkowie trenują umiejętność biernego przyglądania się, jak ktoś kogoś gnębi. Taka atmosfera nie sprzyja ani nauce, ani rozwojowi społecznemu dzieci" - ostrzega autorka doktoratu.
Jej projekt doktorancki kładzie nacisk na nieco inne kwestie niż badania przemocy szkolnej prowadzone dotychczas. Jak zaznacza Komendant-Brodowska, wiele już wiadomo na temat indywidualnych czynników ryzyka zostania ofiarą dręczenia lub agresorem. Socjologowie mniej natomiast wiedzą o świadkach przemocy i o tym, jakie grupy sprzyjają rozwojowi zjawiska.
"A ja właśnie na tym się skupiam. Jeśli spojrzy się na ten problem okiem teoretyka gier, widać na przykład, że bardzo duże znaczenie ma komunikacja w klasie, zróżnicowanie postaw wobec agresji oraz zróżnicowanie umiejętności uczniów w reagowaniu na agresję. Dzięki zastosowaniu modelu gry o dobro publiczne udało mi się w prosty sposób pokazać, że sama zmiana postaw wobec przemocy nie wystarczy do przeciwdziałania problemowi" - mówi doktorantka.
Przyznaje, że w pracy naukowej bardzo pomogło jej otrzymanie stypendium "Doktoraty dla Mazowsza". Dotychczas łączyła ją z pracą badawczą - ale zarobkową. Obecnie może skoncentrować się na swoim projekcie i znacznie przyspieszyć jego realizację.
"Stypendium pomaga również w rozpowszechnianiu informacji o wynikach badań, co jest dla mnie niezwykle ważne. O przemocy szkolnej wciąż krąży wiele mitów. A że są one szkodliwe, mieliśmy okazję przekonać się, kiedy jako remedium na przemoc zaproponowano w Polsce niemający żadnych podstaw naukowych program +Zero tolerancji+. Gdybyśmy więcej wiedzieli o problemie, taki pomysł nikomu nie przyszedłby do głowy, a jeśli nawet - został szybko wykpiony przez opinię publiczną" - ocenia Komendant-Brodowska.
Dodaje, że problem przemocy szkolnej jest pod pewnymi względami podobny do problemu mobbingu, prześladowania w miejscu pracy. Część wyników i rekomendacji mogłaby zatem zainteresować pracodawców, którzy chcą zadbać, by w ich firmach tego problemu nie było.
"Dla mnie jednak ważniejszym odbiorcą wyników badań jest sektor publiczny oraz organizacje pozarządowe, które pracują na rzecz poprawy jakości polskiej szkoły. Jedną z części mojego doktoratu będzie analiza programów profilaktycznych, mających na celu zapobieganie przemocy. Pozwoli ona formułować rekomendacje, ocenić co działa, a co nie w takich programach. Będę się starała zainteresować wynikami moich analiz Ministerstwo Edukacji Narodowej, ośrodki doskonalenia nauczycieli i inne instytucje zajmujące się edukacją" - deklaruje młoda uczona.
"W mojej pracy badawczej zajmuję się problemem przemocy w szkole, a dokładniej pewnego szczególnego jej podtypu, jakim jest dręczenie szkolne. Występuje ono wtedy, kiedy jakiś relatywnie bezbronny uczeń lub uczennica przez dłuższy czas jest ofiarą przemocy ze strony grupy swoich szkolnych kolegów. Zjawisko to jest dość powszechne" - tłumaczy w rozmowie z PAP stypendystka, przygotowująca obecnie pracę doktorską pod kierunkiem prof. Grzegorza Lissowskiego.
Doktorantkę najbardziej interesuje klasa i procesy w niej zachodzące. Jak wyjaśnia, szkolni dręczyciele dążą do podporządkowania sobie całej klasy. Często im się to udaje, bo świadkowie dręczenia zazwyczaj pozostają bierni, a czasem przyłączają się do agresora. Badaczka zastanawia się, w jakich klasach szkolnych prześladowca ma szansę odnieść sukces, w jakich pojawią się obrońcy ofiary, a w jakich nastąpi eskalacja problemu.
"To, jak patrzę na zjawisko dręczenia, różni się od sposobów, w jakie ten problem był zazwyczaj analizowany. Do lepszego zrozumienia procesów zachodzących w klasie szkolnej wykorzystuję pochodzącą z ekonomii teorię gier. Patrzę na uczniów, jak na racjonalnych graczy, którzy stosują zachowania strategiczne" - zdradza Komendant-Brodowska.
Zgodnie z teorią gier, wybór strategii działania zależy od tego, co gracze wiedzą na temat innych osób, ale też od tego, jakiej wiedzy im brakuje. Stypendystka buduje modele gier pokazujące, jak różne cechy osób i klasy szkolnej wpływają na przebieg procesu dręczenia. Jej zdaniem, pozwolą one lepiej zrozumieć, w jakich warunkach problem może się pojawić i co może pomagać w jego rozwiązaniu.
Teoria gier zafascynowała studentkę UW tym, że pomaga w przejrzysty i jasny sposób opisywać i wyjaśniać różne zjawiska, w tym zjawiska społeczne. Modele gier pokazują, że racjonalne decyzje mogą prowadzić do fatalnych wyników. Przykładem może być tak zwana tragedia wspólnego pastwiska - jest to model mówiący o tym, jak w wyniku racjonalnych decyzji jednostek niszczone są wspólne zasoby.
Agata Komendant-Brodowska zainteresowała się przemocą w małych grupach. Zastanawiała się, jak teoria gier wyjaśnia problemy takie, jak fala w wojsku i temu zamierzała poświęcić pracę magisterską. Jednak dr Jacek Haman, ówczesny promotor podsunął jej zagadnienie przemocy w szkole.
"Okazało się, że jest to niezwykle interesujący i złożony problem i że agresja w tym przypadku może być traktowana jako zachowanie racjonalne. Szkolny prześladowca nie gnębi nikogo przez przypadek, w wyniku prowokacji czy dlatego, że puściły mu nerwy - jest on (lub ona) raczej dążącym do władzy manipulatorem, któremu zależy na uzyskaniu kontroli nad całą grupą. I jest gotowy wykorzystać do osiągnięcia celu inną osobę, najczęściej słabszą, o niskiej pozycji w klasie - taką, której nikt nie obroni" - analizuje socjolog.
Badaczka tłumaczy, że warto i należy prowadzić takie analizy, ponieważ problem przemocy jest wiąże się z dużymi kosztami społecznymi. W Polsce jest około 5 milionów uczniów. Gdyby tylko co dwudziesty był ofiarą dręczenia szkolnego, to mamy w kraju 250 tysięcy uczniów, dla których warto ten problem rozpracowywać. Co ważne, problem dręczenia dotyka całej grupy.
"Agresorzy uczą się tego, że stosowanie przemocy się opłaca. A świadkowie trenują umiejętność biernego przyglądania się, jak ktoś kogoś gnębi. Taka atmosfera nie sprzyja ani nauce, ani rozwojowi społecznemu dzieci" - ostrzega autorka doktoratu.
Jej projekt doktorancki kładzie nacisk na nieco inne kwestie niż badania przemocy szkolnej prowadzone dotychczas. Jak zaznacza Komendant-Brodowska, wiele już wiadomo na temat indywidualnych czynników ryzyka zostania ofiarą dręczenia lub agresorem. Socjologowie mniej natomiast wiedzą o świadkach przemocy i o tym, jakie grupy sprzyjają rozwojowi zjawiska.
"A ja właśnie na tym się skupiam. Jeśli spojrzy się na ten problem okiem teoretyka gier, widać na przykład, że bardzo duże znaczenie ma komunikacja w klasie, zróżnicowanie postaw wobec agresji oraz zróżnicowanie umiejętności uczniów w reagowaniu na agresję. Dzięki zastosowaniu modelu gry o dobro publiczne udało mi się w prosty sposób pokazać, że sama zmiana postaw wobec przemocy nie wystarczy do przeciwdziałania problemowi" - mówi doktorantka.
Przyznaje, że w pracy naukowej bardzo pomogło jej otrzymanie stypendium "Doktoraty dla Mazowsza". Dotychczas łączyła ją z pracą badawczą - ale zarobkową. Obecnie może skoncentrować się na swoim projekcie i znacznie przyspieszyć jego realizację.
"Stypendium pomaga również w rozpowszechnianiu informacji o wynikach badań, co jest dla mnie niezwykle ważne. O przemocy szkolnej wciąż krąży wiele mitów. A że są one szkodliwe, mieliśmy okazję przekonać się, kiedy jako remedium na przemoc zaproponowano w Polsce niemający żadnych podstaw naukowych program +Zero tolerancji+. Gdybyśmy więcej wiedzieli o problemie, taki pomysł nikomu nie przyszedłby do głowy, a jeśli nawet - został szybko wykpiony przez opinię publiczną" - ocenia Komendant-Brodowska.
Dodaje, że problem przemocy szkolnej jest pod pewnymi względami podobny do problemu mobbingu, prześladowania w miejscu pracy. Część wyników i rekomendacji mogłaby zatem zainteresować pracodawców, którzy chcą zadbać, by w ich firmach tego problemu nie było.
"Dla mnie jednak ważniejszym odbiorcą wyników badań jest sektor publiczny oraz organizacje pozarządowe, które pracują na rzecz poprawy jakości polskiej szkoły. Jedną z części mojego doktoratu będzie analiza programów profilaktycznych, mających na celu zapobieganie przemocy. Pozwoli ona formułować rekomendacje, ocenić co działa, a co nie w takich programach. Będę się starała zainteresować wynikami moich analiz Ministerstwo Edukacji Narodowej, ośrodki doskonalenia nauczycieli i inne instytucje zajmujące się edukacją" - deklaruje młoda uczona.
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Nowoczesne leczenie i optymizm – najlepsze antidotum na SM
- Choroba poznana 80 lat temu - wciąż nieznana. Rusza pierwsza w Polsce kampania edukacyjna dla pacjentów z ultrarzadkim nowotworem krwi: „Makroglobulinemia Waldenströma. Śladami Doktora Jana”
- Choroba Gauchera – wizytówka polskiego podejścia do chorób ultrarzadkich
- Antykoncepcja awaryjna nabiera tempa: Nowe dane Centrum e-Zdrowia
- Kardiolożka: o serce trzeba dbać od najmłodszych lat
- Ponad 600 tys. Polaków zaszczepiło się przeciw grypie
- Refundacja na papierze. Pacjentki tylko z jednego województwa mogą liczyć na leczenie zgodne z listą refundacyjną, która weszła w życie kilka miesięcy temu
- Pierwsze w Polsce zabiegi ablacji arytmii z zastosowaniem technologii CARTOSOUND FAM. „Niezwykle ważny krok w rozwoju elektrofizjologii”
- Czy starsi pacjenci otrzymają lepszą ochronę jeszcze w tym sezonie?
- Wyzwania hematoonkologii - na jakie terapie czekają polscy pacjenci?
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA