Gruźlica kręgosłupa. / Fot. dzięki uprzejmości prof. dra hab. Macieja Henneberga z Uniwersytetu w Adelajdzie
Czy duża liczba zmian patologicznych na kościach świadczy o tym, że dana populacja była wyjątkowo narażona na choroby i nie cieszyła się dobrym zdrowiem? Czy fakt znalezienia wielu pochówków dziecięcych w obrębie cmentarza oznacza, iż miała miejsce olbrzymia umieralność? Prof. Alicja Budnik z Instytutu Antropologii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu udowadniała w czasie swojego wystąpienia w ramach prelekcji popularnonaukowych w poznańskim Muzeum Archeologicznym, że odpowiedzi na te pytania wcale nie są oczywiste.
Prof. Budnik rozpoczęła wykład od prezentacji szeregu patologii w postaci dziur, zwyrodnień czy wyrośli na kościach, które powstają pod wpływem przebytych chorób.
"Nasze oceny stanu zdrowia w oparciu o szczątki kostne mogą być zniekształcone, w materiałach takich jesteśmy bowiem w stanie odnotować jedynie fakt śmierci osoby w danym wieku ze zmianami patologicznymi na kościach i na tej podstawie dociekać przyczyny zgonu. Nie uprawnia nas to jednak do wypowiadania się o chorobowości w badanej populacji" - zaznaczała specjalistka.
Referentka podkreślała, że dostępne dla naukowców dane dotyczące populacji przodków, zwłaszcza z czasów, w których nie odnotowywano żadnych informacji albo tylko szczątkowe, odnoszące się przykładowo do epidemii, powoduje, że dziś trudno ustalić wiele faktów. "Niezmiernie trudno jest nam określić, jakie było ryzyko zetknięcia się danego członka społeczności z chorobą. Ile osób uniknęło choroby, a ile zachorowało i jednocześnie przeżyło? Nie da się odpowiedzieć na te pytania jednoznacznie" - mówiła prof. Budnik.
Zdaniem antropolog, szczególnie niebezpieczne i niewłaściwe mogą być proste uogólnienia typu: im więcej patologicznych zmian na szkieletach w danej populacji, w tym trudniejszych warunkach funkcjonowała i tym gorzej przedstawiał się stan zdrowia jej członków.
Tymczasem, według profesor można wyobrazić sobie i inny scenariusz. U osobników słabszych oraz pochodzących z grupy bytującej w gorszych warunkach, u których można spodziewać się wielu patologii na szkieletach, może ich wcale nie być, ponieważ osoby te umierają, zanim zmiany zdążą się wytworzyć. Brak na kościach śladów chorobowych może oznaczać, iż dana populacja była słaba immunologicznie i organizm nie dożył nawet powstania zmian.
Z kolei w populacji funkcjonującej przez dłuższy czas w dobrych warunkach, w której ludzie mieli lepszą odporność na pojawiające się w ich środowisku czynniki stresowe, możemy znaleźć wiele przypadków patologii na kościach. Nie musi to jednak świadczyć o bardzo złej kondycji członków takiej grupy. Przeciwnie, może oznaczać, że ówcześni byli na tyle wytrzymali, że zdołali poradzić sobie z chorobą - ich kości wytworzyły wprawdzie zmiany patologiczne, ale ludzie przeżyli i mogli funkcjonować dalej. Czyli paradoksalnie - im gorszy stan kości, tym lepsza sytuacja populacji.
"To skrajne sytuacje, ale prawdopodobne. Omówione przeze mnie zjawiska zwane są paradoksem osteologicznym i opisane zostały wcześniej przez amerykańskich naukowców - Jamesa W. Wooda, George'a R. Milnera, Henrego C. Harpendinga i Kennetha M. Weissa" - wyjaśniała badaczka. Dodała, że zastosowanie jednej metody, w tym przypadku analizy zmian kostnych, nie zawsze jest wystarczające, aby poznać stan zdrowia dawnych społeczności. Analogicznym przykładem opisanym podczas wykładu jest odkrycie dużej liczby pochówków dziecięcych na cmentarzu. Fakt ten nie musi świadczyć o fatalnym stanie zdrowia populacji dziecięcej, ale o sporej płodności w grupie, z której dzieci pochodzą.
Istnienie podobnych paradoksów bardzo utrudnia rekonstrukcje stanu zdrowia naszych przodków. "Nadzieja leży, jak się wydaje, w badaniach kompleksowych, także wykraczających poza analizy szczątków kostnych" - zauważyła prof. Budnik.
W tym celu antropolog, wraz z zespołem współpracujących z nią osób, dokonała analizy ksiąg metrykalnych z pierwszej połowy XIX wieku z terenu parafii Dziekanowice w mikroregionie Ostrowa Lednickiego w Wielkopolsce. Badaniom przyświecały trzy główne cele: porównanie parametrów umieralności w populacjach średniowiecznych i z I poł. XIX wieku, ocena przyczyn zgonów w wiejskich populacjach - na przykładzie Dziekanowic oraz oszacowanie na tej podstawie częstości występowania przyczyn zgonów, które mogły pozostawić ślady na kościach.
"Wyniki były dość zaskakujące. Okazało się, że, jakkolwiek grupy ludzkie zarówno w średniowieczu, jak i w 1. poł. XIX wieku cechowało spore zróżnicowanie warunków egzystencji, to jednak wiele z nich żyło porównywalnie długo. Wyraźna poprawa warunków życia i wydłużenie wieku życia miało miejsce dopiero w 2. poł. XIX wieku" - mówiła prof. Budnik.
Z badań antropolog wynika, że pod względem higienicznym wieś była zacofana bardzo długo. Średniowiecze traktuje się na ogół jako "wieki ciemne", ale była to epoka, w której przywiązywano pewną wagę do higieny osobistej. W miastach prawdopodobnie już od XI wieku powstawały łaźnie. W Poznaniu łaźnie pojawiły się niemal równocześnie z powstaniem miasta, co potwierdziły badania archeologiczne prowadzone na terenie grodu na poznańskim Ostrowie Tumskim. Na wsiach korzystano z mniej wygodnych i gorzej wyposażonych budek łaziebnych i kąpieli domowych w cebrach.
"Kres tym ablucjom położyły dopiero, począwszy od połowy XIV wieku, zaostrzające się pod wpływem Kościoła normy moralne i, przede wszystkim, epidemie "czarnej śmierci" - dżumy dymieniczej. Mimo, że pod wieloma względami wiek XIX można uznać za rewolucyjny w porównaniu ze średniowieczem, nowoczesne zasady higieny na ogół nadal zupełnie nie przemawiały do ubogich warstw ludności miast i wsi. Chłopi myli się porządnie - nawet na nowoczesnej wsi wielkopolskiej do połowy XIX wieku praktycznie bez użycia mydła - raz w roku, z okazji świąt wielkanocnych. Także w zakresie mentalnej egzystencji społeczności chłopskie z obu epok wykazywały wiele podobieństw a na temat zdrowia i choroby jeszcze w XIX wieku panowało mnóstwo przesądów i zabobonów" - wyjaśniała prof. Budnik.
Według referentki podobieństwa między populacjami średniowiecznymi a tymi z 1. poł. XIX wieku sprawiają, że ocena przyczyn zgonów na podstawie źródeł metrykalnych może dać pewne wyobrażenie o powodach śmierci także w średniowieczu. Wydaje się to cenne, ponieważ większość chorób nie pozostawiała śladów na kościach.
"By zakaźna choroba pozostawiła taki ślad, musiała mieć charakter przewlekły. Chorobą o takim właśnie przebiegu była gruźlica. Jej poziom wśród dorosłych parafian w Dziekanowicach nie zmieniał się zasadniczo w czasie i oscylował wokół wartości 11 proc. Tymczasem z badań klinicznych wiadomo, że zmiany na kościach pojawiają się zaledwie u 3-5 proc. gruźlików. W takim przypadku wśród tych zmarłych 11 proc. tylko 0,33-0,55 proc. mogło mieć ślady na szkielecie" - wyjaśniała prof. Budnik.
Szacunki te można odnieść także do materiałów kostnych z czasów średniowiecza, z których nie posiadamy danych w postaci ksiąg metrykalnych. Zakładając, że pochowani na ówczesnych cmentarzach w ogóle zetknęli się z gruźlicą, moglibyśmy spodziewać się zaledwie jednej dorosłej osoby ze zmianami gruźliczymi na kościach na co najmniej 200-300 osobników oraz jednego dziecka na około 1000 szkieletów. Analizy dotyczyły również innych chorób.
"Powyższe przykłady tłumaczą dlaczego badacze tak rzadko znajdują potwierdzenie występowania takich chorób, jak gruźlica w materiałach wykopaliskowych. W tak trudnej sytuacji wzrasta waga badań interdyscyplinarnych, wykraczających poza materiał osteologiczny, w których analizy antropologiczne wzbogacone zostaną o odpowiedni przelicznik oparty o źródła historyczne i analizy porównawcze" - podsumowała prof. Budnik.
Prof. Budnik rozpoczęła wykład od prezentacji szeregu patologii w postaci dziur, zwyrodnień czy wyrośli na kościach, które powstają pod wpływem przebytych chorób.
"Nasze oceny stanu zdrowia w oparciu o szczątki kostne mogą być zniekształcone, w materiałach takich jesteśmy bowiem w stanie odnotować jedynie fakt śmierci osoby w danym wieku ze zmianami patologicznymi na kościach i na tej podstawie dociekać przyczyny zgonu. Nie uprawnia nas to jednak do wypowiadania się o chorobowości w badanej populacji" - zaznaczała specjalistka.
Referentka podkreślała, że dostępne dla naukowców dane dotyczące populacji przodków, zwłaszcza z czasów, w których nie odnotowywano żadnych informacji albo tylko szczątkowe, odnoszące się przykładowo do epidemii, powoduje, że dziś trudno ustalić wiele faktów. "Niezmiernie trudno jest nam określić, jakie było ryzyko zetknięcia się danego członka społeczności z chorobą. Ile osób uniknęło choroby, a ile zachorowało i jednocześnie przeżyło? Nie da się odpowiedzieć na te pytania jednoznacznie" - mówiła prof. Budnik.
Zdaniem antropolog, szczególnie niebezpieczne i niewłaściwe mogą być proste uogólnienia typu: im więcej patologicznych zmian na szkieletach w danej populacji, w tym trudniejszych warunkach funkcjonowała i tym gorzej przedstawiał się stan zdrowia jej członków.
Tymczasem, według profesor można wyobrazić sobie i inny scenariusz. U osobników słabszych oraz pochodzących z grupy bytującej w gorszych warunkach, u których można spodziewać się wielu patologii na szkieletach, może ich wcale nie być, ponieważ osoby te umierają, zanim zmiany zdążą się wytworzyć. Brak na kościach śladów chorobowych może oznaczać, iż dana populacja była słaba immunologicznie i organizm nie dożył nawet powstania zmian.
Z kolei w populacji funkcjonującej przez dłuższy czas w dobrych warunkach, w której ludzie mieli lepszą odporność na pojawiające się w ich środowisku czynniki stresowe, możemy znaleźć wiele przypadków patologii na kościach. Nie musi to jednak świadczyć o bardzo złej kondycji członków takiej grupy. Przeciwnie, może oznaczać, że ówcześni byli na tyle wytrzymali, że zdołali poradzić sobie z chorobą - ich kości wytworzyły wprawdzie zmiany patologiczne, ale ludzie przeżyli i mogli funkcjonować dalej. Czyli paradoksalnie - im gorszy stan kości, tym lepsza sytuacja populacji.
"To skrajne sytuacje, ale prawdopodobne. Omówione przeze mnie zjawiska zwane są paradoksem osteologicznym i opisane zostały wcześniej przez amerykańskich naukowców - Jamesa W. Wooda, George'a R. Milnera, Henrego C. Harpendinga i Kennetha M. Weissa" - wyjaśniała badaczka. Dodała, że zastosowanie jednej metody, w tym przypadku analizy zmian kostnych, nie zawsze jest wystarczające, aby poznać stan zdrowia dawnych społeczności. Analogicznym przykładem opisanym podczas wykładu jest odkrycie dużej liczby pochówków dziecięcych na cmentarzu. Fakt ten nie musi świadczyć o fatalnym stanie zdrowia populacji dziecięcej, ale o sporej płodności w grupie, z której dzieci pochodzą.
Istnienie podobnych paradoksów bardzo utrudnia rekonstrukcje stanu zdrowia naszych przodków. "Nadzieja leży, jak się wydaje, w badaniach kompleksowych, także wykraczających poza analizy szczątków kostnych" - zauważyła prof. Budnik.
W tym celu antropolog, wraz z zespołem współpracujących z nią osób, dokonała analizy ksiąg metrykalnych z pierwszej połowy XIX wieku z terenu parafii Dziekanowice w mikroregionie Ostrowa Lednickiego w Wielkopolsce. Badaniom przyświecały trzy główne cele: porównanie parametrów umieralności w populacjach średniowiecznych i z I poł. XIX wieku, ocena przyczyn zgonów w wiejskich populacjach - na przykładzie Dziekanowic oraz oszacowanie na tej podstawie częstości występowania przyczyn zgonów, które mogły pozostawić ślady na kościach.
"Wyniki były dość zaskakujące. Okazało się, że, jakkolwiek grupy ludzkie zarówno w średniowieczu, jak i w 1. poł. XIX wieku cechowało spore zróżnicowanie warunków egzystencji, to jednak wiele z nich żyło porównywalnie długo. Wyraźna poprawa warunków życia i wydłużenie wieku życia miało miejsce dopiero w 2. poł. XIX wieku" - mówiła prof. Budnik.
Z badań antropolog wynika, że pod względem higienicznym wieś była zacofana bardzo długo. Średniowiecze traktuje się na ogół jako "wieki ciemne", ale była to epoka, w której przywiązywano pewną wagę do higieny osobistej. W miastach prawdopodobnie już od XI wieku powstawały łaźnie. W Poznaniu łaźnie pojawiły się niemal równocześnie z powstaniem miasta, co potwierdziły badania archeologiczne prowadzone na terenie grodu na poznańskim Ostrowie Tumskim. Na wsiach korzystano z mniej wygodnych i gorzej wyposażonych budek łaziebnych i kąpieli domowych w cebrach.
"Kres tym ablucjom położyły dopiero, począwszy od połowy XIV wieku, zaostrzające się pod wpływem Kościoła normy moralne i, przede wszystkim, epidemie "czarnej śmierci" - dżumy dymieniczej. Mimo, że pod wieloma względami wiek XIX można uznać za rewolucyjny w porównaniu ze średniowieczem, nowoczesne zasady higieny na ogół nadal zupełnie nie przemawiały do ubogich warstw ludności miast i wsi. Chłopi myli się porządnie - nawet na nowoczesnej wsi wielkopolskiej do połowy XIX wieku praktycznie bez użycia mydła - raz w roku, z okazji świąt wielkanocnych. Także w zakresie mentalnej egzystencji społeczności chłopskie z obu epok wykazywały wiele podobieństw a na temat zdrowia i choroby jeszcze w XIX wieku panowało mnóstwo przesądów i zabobonów" - wyjaśniała prof. Budnik.
Według referentki podobieństwa między populacjami średniowiecznymi a tymi z 1. poł. XIX wieku sprawiają, że ocena przyczyn zgonów na podstawie źródeł metrykalnych może dać pewne wyobrażenie o powodach śmierci także w średniowieczu. Wydaje się to cenne, ponieważ większość chorób nie pozostawiała śladów na kościach.
"By zakaźna choroba pozostawiła taki ślad, musiała mieć charakter przewlekły. Chorobą o takim właśnie przebiegu była gruźlica. Jej poziom wśród dorosłych parafian w Dziekanowicach nie zmieniał się zasadniczo w czasie i oscylował wokół wartości 11 proc. Tymczasem z badań klinicznych wiadomo, że zmiany na kościach pojawiają się zaledwie u 3-5 proc. gruźlików. W takim przypadku wśród tych zmarłych 11 proc. tylko 0,33-0,55 proc. mogło mieć ślady na szkielecie" - wyjaśniała prof. Budnik.
Szacunki te można odnieść także do materiałów kostnych z czasów średniowiecza, z których nie posiadamy danych w postaci ksiąg metrykalnych. Zakładając, że pochowani na ówczesnych cmentarzach w ogóle zetknęli się z gruźlicą, moglibyśmy spodziewać się zaledwie jednej dorosłej osoby ze zmianami gruźliczymi na kościach na co najmniej 200-300 osobników oraz jednego dziecka na około 1000 szkieletów. Analizy dotyczyły również innych chorób.
"Powyższe przykłady tłumaczą dlaczego badacze tak rzadko znajdują potwierdzenie występowania takich chorób, jak gruźlica w materiałach wykopaliskowych. W tak trudnej sytuacji wzrasta waga badań interdyscyplinarnych, wykraczających poza materiał osteologiczny, w których analizy antropologiczne wzbogacone zostaną o odpowiedni przelicznik oparty o źródła historyczne i analizy porównawcze" - podsumowała prof. Budnik.
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Nowoczesne leczenie i optymizm – najlepsze antidotum na SM
- Choroba poznana 80 lat temu - wciąż nieznana. Rusza pierwsza w Polsce kampania edukacyjna dla pacjentów z ultrarzadkim nowotworem krwi: „Makroglobulinemia Waldenströma. Śladami Doktora Jana”
- Choroba Gauchera – wizytówka polskiego podejścia do chorób ultrarzadkich
- Antykoncepcja awaryjna nabiera tempa: Nowe dane Centrum e-Zdrowia
- Kardiolożka: o serce trzeba dbać od najmłodszych lat
- Ponad 600 tys. Polaków zaszczepiło się przeciw grypie
- Refundacja na papierze. Pacjentki tylko z jednego województwa mogą liczyć na leczenie zgodne z listą refundacyjną, która weszła w życie kilka miesięcy temu
- Pierwsze w Polsce zabiegi ablacji arytmii z zastosowaniem technologii CARTOSOUND FAM. „Niezwykle ważny krok w rozwoju elektrofizjologii”
- Czy starsi pacjenci otrzymają lepszą ochronę jeszcze w tym sezonie?
- Wyzwania hematoonkologii - na jakie terapie czekają polscy pacjenci?
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA