Nowe implanty słuchowe będą całkowicie wszczepialne
INFORMATOR. Kraj
Fot. naukawpolsce.pl
Niedługo będzie możliwe zastosowanie nowych, całkowicie wszczepialnych implantów słuchowych - poinformował PAP prof. Henryk Skarżyński, dyr. Instytuty Fizjologii i Patofizjologii Słuchu w Kajetach pod Warszawą. Implanty ślimakowe przywracają słuch osobom z obustronną głuchotą lub obustronnym głębokim niedosłuchem. Nie można jednak całkowicie ich wszczepić podczas operacji chirurgicznej. "Schowana jest duża część implantu, ale nadal na zewnątrz, za uchem, wystaje mały procesor mowy i mikrofon, który odbiera dźwięki" - powiedział prof. Skarżyński.
Implanty, stosowane zarówno u dzieci, jak i dorosłych w leczeniu głuchoty i głębokiego niedosłuchu, składają się z dwóch części: zewnętrznej, w której przetwarzane są sygnały akustyczne w sygnały elektryczne, oraz wewnętrznej, wszczepianej pod skórę (umieszczanej w tzw. loży kostnej w zagłębieniu kości czaszki). W ślimaku ucha wewnętrznego znajduje się elektroda, która bezpośrednio pobudza nerw słuchowy, wywołując wrażenia słuchowe.
Procesor mowy z mikrofonem trzeba zdejmować na noc. Nie można go używać podczas kąpieli pod prysznicem, pływać z nim ani spacerować podczas deszczu.
"Dlatego jak tylko się pojawiły implanty ślimakowe, marzyliśmy o tym, by można było je w całości schować" - podkreślił prof. Skarżyński, który jest w zespołach badawczych zajmujących się opracowywaniem tego rodzaju wyjątkowo skomplikowanych aparatów. "Kłopot był jednak ze skonstruowaniem takiego mikrofonu, który odbierałby jedynie dźwięki z otoczenia i nie rejestrował odgłosów z naszego ciała: gdy np. płynie krew lub otwieramy usta" - dodał.
Głównie z tego powodu nie przyjął się całkowicie wszczepialny implant jaki przed 4 laty powstał w australijskiej firmie Cochlear. "Pacjenci tłumaczyli, że do pływania mogą zdjąć aparat, który mają za uchem, bo pod wodą i tak nie jest im zbyt potrzebny" - wyjaśnił prof. Skarżyński.
Szef Instytutu Fizjologii i Patofizjologii Słuchu nie ma jednak wątpliwości, że wprowadzenie udoskonalonych technicznie, całkowicie wszczepialnych implantów słuchowych jest tylko kwestią czasu.
Herman Jenkins, szef otolaryngologii University of Colorado w Aurora, powiedział w rozmowie z "New Scientist", że są już pierwsze całkowicie wszczepialne implanty zapewniające 80 proc. tej słyszalności jaką dają obecnie stosowane aparaty umieszczane na zewnątrz ucha. Opracowano je w firmie Otologics w Boulder w Colorado.
"Są tak skonstruowane, że zawierają dwa mikrofony, z których jeden wychwytuje dźwięki z otoczenia, a drugi odbiera odgłosy dochodzące z wnętrza organizmu. Porównując je proces eliminuje niepożądane dźwięki" - wyjaśnia Jose Bedoya, jeden z założycieli firmy.
Prof. Skarżyński uważa, że nowe implanty mogą zainteresować przede wszystkim osoby z częściowym uszkodzeniem słuchu. Jego zdaniem, takie aparaty, uzupełniające istniejący słuch, są dla nich znakomitym rozwiązaniem.
"Są to często osoby wciąż aktywne zawodowo, które nie zawsze chcą nosić widoczną za uchem część aparatu" - powiedział prof. Skarżyński. Uważa on, że wiele takich osób niedosłyszących będzie chciało skorzystać z nowych urządzeń. Tym bardziej, że jego zdaniem nie powinny być one droższe niż obecnie stosowane implanty ślimakowe.
Nowej generacji implanty trzeba będzie jedynie wymieniać, prawdopodobnie co 10 lat, do czasu wyczerpania się baterii. Konieczna będzie zatem kolejna operacja. Herman Jenkins, nie widzi jednak w tym problemu. Jego zdaniem, taki zabieg jest mało ryzykowny, jeśli chodzi o możliwość infekcji czy uszkodzenia nerwów.
"Najważniejsze jest zapewnienie odpowiedniego komfortu słyszenia. Dopiero wtedy będziemy używać aparatów całkowicie wszczepialnych" - dodał prof. Skarżyński.
Implanty, stosowane zarówno u dzieci, jak i dorosłych w leczeniu głuchoty i głębokiego niedosłuchu, składają się z dwóch części: zewnętrznej, w której przetwarzane są sygnały akustyczne w sygnały elektryczne, oraz wewnętrznej, wszczepianej pod skórę (umieszczanej w tzw. loży kostnej w zagłębieniu kości czaszki). W ślimaku ucha wewnętrznego znajduje się elektroda, która bezpośrednio pobudza nerw słuchowy, wywołując wrażenia słuchowe.
Procesor mowy z mikrofonem trzeba zdejmować na noc. Nie można go używać podczas kąpieli pod prysznicem, pływać z nim ani spacerować podczas deszczu.
"Dlatego jak tylko się pojawiły implanty ślimakowe, marzyliśmy o tym, by można było je w całości schować" - podkreślił prof. Skarżyński, który jest w zespołach badawczych zajmujących się opracowywaniem tego rodzaju wyjątkowo skomplikowanych aparatów. "Kłopot był jednak ze skonstruowaniem takiego mikrofonu, który odbierałby jedynie dźwięki z otoczenia i nie rejestrował odgłosów z naszego ciała: gdy np. płynie krew lub otwieramy usta" - dodał.
Głównie z tego powodu nie przyjął się całkowicie wszczepialny implant jaki przed 4 laty powstał w australijskiej firmie Cochlear. "Pacjenci tłumaczyli, że do pływania mogą zdjąć aparat, który mają za uchem, bo pod wodą i tak nie jest im zbyt potrzebny" - wyjaśnił prof. Skarżyński.
Szef Instytutu Fizjologii i Patofizjologii Słuchu nie ma jednak wątpliwości, że wprowadzenie udoskonalonych technicznie, całkowicie wszczepialnych implantów słuchowych jest tylko kwestią czasu.
Herman Jenkins, szef otolaryngologii University of Colorado w Aurora, powiedział w rozmowie z "New Scientist", że są już pierwsze całkowicie wszczepialne implanty zapewniające 80 proc. tej słyszalności jaką dają obecnie stosowane aparaty umieszczane na zewnątrz ucha. Opracowano je w firmie Otologics w Boulder w Colorado.
"Są tak skonstruowane, że zawierają dwa mikrofony, z których jeden wychwytuje dźwięki z otoczenia, a drugi odbiera odgłosy dochodzące z wnętrza organizmu. Porównując je proces eliminuje niepożądane dźwięki" - wyjaśnia Jose Bedoya, jeden z założycieli firmy.
Prof. Skarżyński uważa, że nowe implanty mogą zainteresować przede wszystkim osoby z częściowym uszkodzeniem słuchu. Jego zdaniem, takie aparaty, uzupełniające istniejący słuch, są dla nich znakomitym rozwiązaniem.
"Są to często osoby wciąż aktywne zawodowo, które nie zawsze chcą nosić widoczną za uchem część aparatu" - powiedział prof. Skarżyński. Uważa on, że wiele takich osób niedosłyszących będzie chciało skorzystać z nowych urządzeń. Tym bardziej, że jego zdaniem nie powinny być one droższe niż obecnie stosowane implanty ślimakowe.
Nowej generacji implanty trzeba będzie jedynie wymieniać, prawdopodobnie co 10 lat, do czasu wyczerpania się baterii. Konieczna będzie zatem kolejna operacja. Herman Jenkins, nie widzi jednak w tym problemu. Jego zdaniem, taki zabieg jest mało ryzykowny, jeśli chodzi o możliwość infekcji czy uszkodzenia nerwów.
"Najważniejsze jest zapewnienie odpowiedniego komfortu słyszenia. Dopiero wtedy będziemy używać aparatów całkowicie wszczepialnych" - dodał prof. Skarżyński.
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Nowoczesne leczenie i optymizm – najlepsze antidotum na SM
- Choroba poznana 80 lat temu - wciąż nieznana. Rusza pierwsza w Polsce kampania edukacyjna dla pacjentów z ultrarzadkim nowotworem krwi: „Makroglobulinemia Waldenströma. Śladami Doktora Jana”
- Choroba Gauchera – wizytówka polskiego podejścia do chorób ultrarzadkich
- Antykoncepcja awaryjna nabiera tempa: Nowe dane Centrum e-Zdrowia
- Kardiolożka: o serce trzeba dbać od najmłodszych lat
- Ponad 600 tys. Polaków zaszczepiło się przeciw grypie
- Refundacja na papierze. Pacjentki tylko z jednego województwa mogą liczyć na leczenie zgodne z listą refundacyjną, która weszła w życie kilka miesięcy temu
- Pierwsze w Polsce zabiegi ablacji arytmii z zastosowaniem technologii CARTOSOUND FAM. „Niezwykle ważny krok w rozwoju elektrofizjologii”
- Czy starsi pacjenci otrzymają lepszą ochronę jeszcze w tym sezonie?
- Wyzwania hematoonkologii - na jakie terapie czekają polscy pacjenci?
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA