Na diagnostyce i leczeniu zakażeń HCV Polska zyskałaby 30 mld zł
INFORMATOR. Kraj
Fot. naukawpolsce.pl
Wdrażając skuteczny program badań przesiewowych, zwiększając dostęp do diagnostyki i leczenia przewlekłych zakażeń wirusem zapalenia wątroby typu C (HCV) Polska mogłaby zaoszczędzić w ciągu 7 lat ponad 30 mld złotych - przekonywali 14 października eksperci na konferencji prasowej w Warszawie.
Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych w Polsce i w 16 innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej oraz byłego ZSRR, które opublikowano w postaci raportu - tzw. Białej Księgi. Jej autorkami są dr Zeynep Guldem Okem z Centrum Studiów nad Polityką Europejską w Brukseli oraz dr Seval Akgun z tureckiego Uniwersytetu Basket.
Jak przypomniał prof. Waldemar Halota, prezes Polskiej Grupy Ekspertów HCV, szacuje się, że na wirusowe zapalenie wątroby typu C (WZW C) cierpi ok. 3 proc. światowej populacji - co najmniej 170 mln osób. W Polsce liczbę tę ocenia się na ok. 750 tys., przy czym zdiagnozowane WZW C ma tylko 50 tys. Oznacza to, że 95 proc. osób z WZW C nie ma pojęcia o chorobie.
Jest to o tyle groźne, że wirus przez wiele lat niszczy wątrobę, nie dając przy tym żadnych charakterystycznych objawów. Po kilkunastu latach u ok. 20 proc. pacjentów rozwija się marskość wątroby, która jest znanym czynnikiem ryzyka raka wątrobowokomórkowego. "Obecnie WZW C uważa się za główną przyczynę przeszczepów wątroby" - podkreślił prof. Halota. Niestety, nie opracowano jeszcze szczepionki ani innej metody zabezpieczającej przed zakażeniem.
To dlatego WZW C jest określana jako "cicha epidemia" albo "wirusowa bomba zegarowa". Eksperci przewidują, że śmiertelność z jego powodu może się w najbliższych latach potroić.
Problem ten doceniła Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), która uznała go za "jedno z największych światowych zagrożeń epidemiologicznych" oraz Parlament Europejski, który w 2007 r. określił go jako "jeden z najpoważniejszych problemów medycznych". Choroby wątroby są bowiem w Europie piątą przyczyną zgonów.
Według prof. Haloty, HCV przenosi się głównie przez krew. Do zakażeń dochodzi najczęściej w jednostkach służby zdrowia - w trakcie drobnych zabiegów medycznych, jak zastrzyk czy pobranie krwi. Wirusem zarażony jest duży odsetek osób podających sobie narkotyki dożylnie. Pewne, choć mniejsze ryzyko towarzyszy zabiegom upiększającym, jak wykonywanie tatuaży czy kolczykowanie ciała. Rzadko wirus przechodzi z ciężarnej matki na dziecko lub jest przekazywany drogą seksualną.
Ponieważ WZW C nie daje charakterystycznych objawów, testy pozwalające rozpoznać zakażenia wirusem HCV (test na przeciwciała anty-HCV) powinni wykonać wszyscy, którzy przed 1992 r. mieli przetaczaną krew (wtedy pojawiły się testy diagnostyczne), wielokrotnie przebywali w szpitalu np. z powodu operacji czy choroby przewlekłej, osoby, które miały wielu partnerów seksualnych oraz wszyscy pracownicy służby zdrowia, policjanci i służby ratunkowe.
Jak podkreślił prof. Robert Flisiak z Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu w Białymstoku, "30 proc. zakażeń dokonuje się w sposób nieznany pacjentowi - pacjent nie był w szpitalu, nie miał pobieranej krwi i nie uprawiał ryzykowanego seksu". Dlatego osoby, które odczuwają długotrwałe zmęczenie bez wyraźnej przyczyny, apatię, stany depresyjne, objawy grypopodobne - również powinny wykonać test w kierunku anty-HCV.
"Niestety, w koszyku świadczeń lekarza rodzinnego nie ma takiego badania, więc lekarze go nie zlecają" - wyjaśniła prof. Anna Boroń-Kaczmarska.
Z badań przeprowadzonych wśród osób, które wykonały test w kierunku anty-HCV okazało się, że 60 proc. z nich zrobiło to na własną rękę (koszt testu 30 zł), bo czuło się gorzej. Tylko 10 proc. pacjentów zostało skierowanych na nie przez lekarza rodzinnego.
Jak podkreśliła prof. Boroń-Kaczmarska, innym problemem jest to, że od momentu wykrycia WZW C do rozpoczęcia leczenia, które hamuje powielanie się wirusa, trzeba w Polsce czekać nieraz kilka lat. "Te długie okresy wyczekiwania wyznacza kontrakt podpisany między szpitalem a lokalnym oddziałem Narodowego Funduszu Zdrowia".
Według obecnej na konferencji dr Seval Akgun, jednej z autorek Białej Księgi, gdyby Polska wdrożyła efektywny system badań przesiewowych w kierunku wykrywania HCV oraz zwiększyła dostępność do diagnostyki i kompleksowego leczenia WZW C, zanim rozwiną się jego powikłania, to w ciągu najbliższych 7 lat mogłaby zaoszczędzić na leczeniu chorych ok. 30 mld zł (7,7 mld euro). Koszty leczenia powikłań są bowiem od 13 do 29 razy wyższe niż koszty leczenia wczesnych etapów choroby - wynika z raportu.
Co ważne, prognozy te nie uwzględniają kosztów społecznych HCV, tj. zwolnień z pracy i zmniejszonej produktywności, dlatego można się spodziewać, że prawdziwe oszczędności dla polskiej gospodarki mogłyby być jeszcze większe.
"Niestety, nie ma co liczyć na poprawę sytuacji epidemiologicznej związanej z zagrożeniem WZW C w Polsce, dopóki nie zostanie wprowadzony narodowy program zwalczania zakażeń HCV" - podkreślił prof. Halota. Przypomniał, że pierwsza jego wersja była gotowa w 2005 r. i od tej pory czeka na akceptację.
Środowa konferencja prasowa towarzyszyła odbywającemu się w Warszawie międzynarodowemu szczytowi dotyczącemu epidemii WZW C w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i Eurazji. Zorganizowały go Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej, Polska Grupa Ekspertów HCV oraz miesięcznik "Służba Zdrowia".
W środę rozpoczęła się też akcja bezpłatnych badań anty-HCV dla mieszkańców Warszawy i okolic. Badania realizowane są w Punktach Pobrań Synevo w Warszawie przy ul. Dzikiej 4 oraz ul. Gdeckiej 3 - aż do wyczerpania puli testów
Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych w Polsce i w 16 innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej oraz byłego ZSRR, które opublikowano w postaci raportu - tzw. Białej Księgi. Jej autorkami są dr Zeynep Guldem Okem z Centrum Studiów nad Polityką Europejską w Brukseli oraz dr Seval Akgun z tureckiego Uniwersytetu Basket.
Jak przypomniał prof. Waldemar Halota, prezes Polskiej Grupy Ekspertów HCV, szacuje się, że na wirusowe zapalenie wątroby typu C (WZW C) cierpi ok. 3 proc. światowej populacji - co najmniej 170 mln osób. W Polsce liczbę tę ocenia się na ok. 750 tys., przy czym zdiagnozowane WZW C ma tylko 50 tys. Oznacza to, że 95 proc. osób z WZW C nie ma pojęcia o chorobie.
Jest to o tyle groźne, że wirus przez wiele lat niszczy wątrobę, nie dając przy tym żadnych charakterystycznych objawów. Po kilkunastu latach u ok. 20 proc. pacjentów rozwija się marskość wątroby, która jest znanym czynnikiem ryzyka raka wątrobowokomórkowego. "Obecnie WZW C uważa się za główną przyczynę przeszczepów wątroby" - podkreślił prof. Halota. Niestety, nie opracowano jeszcze szczepionki ani innej metody zabezpieczającej przed zakażeniem.
To dlatego WZW C jest określana jako "cicha epidemia" albo "wirusowa bomba zegarowa". Eksperci przewidują, że śmiertelność z jego powodu może się w najbliższych latach potroić.
Problem ten doceniła Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), która uznała go za "jedno z największych światowych zagrożeń epidemiologicznych" oraz Parlament Europejski, który w 2007 r. określił go jako "jeden z najpoważniejszych problemów medycznych". Choroby wątroby są bowiem w Europie piątą przyczyną zgonów.
Według prof. Haloty, HCV przenosi się głównie przez krew. Do zakażeń dochodzi najczęściej w jednostkach służby zdrowia - w trakcie drobnych zabiegów medycznych, jak zastrzyk czy pobranie krwi. Wirusem zarażony jest duży odsetek osób podających sobie narkotyki dożylnie. Pewne, choć mniejsze ryzyko towarzyszy zabiegom upiększającym, jak wykonywanie tatuaży czy kolczykowanie ciała. Rzadko wirus przechodzi z ciężarnej matki na dziecko lub jest przekazywany drogą seksualną.
Ponieważ WZW C nie daje charakterystycznych objawów, testy pozwalające rozpoznać zakażenia wirusem HCV (test na przeciwciała anty-HCV) powinni wykonać wszyscy, którzy przed 1992 r. mieli przetaczaną krew (wtedy pojawiły się testy diagnostyczne), wielokrotnie przebywali w szpitalu np. z powodu operacji czy choroby przewlekłej, osoby, które miały wielu partnerów seksualnych oraz wszyscy pracownicy służby zdrowia, policjanci i służby ratunkowe.
Jak podkreślił prof. Robert Flisiak z Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu w Białymstoku, "30 proc. zakażeń dokonuje się w sposób nieznany pacjentowi - pacjent nie był w szpitalu, nie miał pobieranej krwi i nie uprawiał ryzykowanego seksu". Dlatego osoby, które odczuwają długotrwałe zmęczenie bez wyraźnej przyczyny, apatię, stany depresyjne, objawy grypopodobne - również powinny wykonać test w kierunku anty-HCV.
"Niestety, w koszyku świadczeń lekarza rodzinnego nie ma takiego badania, więc lekarze go nie zlecają" - wyjaśniła prof. Anna Boroń-Kaczmarska.
Z badań przeprowadzonych wśród osób, które wykonały test w kierunku anty-HCV okazało się, że 60 proc. z nich zrobiło to na własną rękę (koszt testu 30 zł), bo czuło się gorzej. Tylko 10 proc. pacjentów zostało skierowanych na nie przez lekarza rodzinnego.
Jak podkreśliła prof. Boroń-Kaczmarska, innym problemem jest to, że od momentu wykrycia WZW C do rozpoczęcia leczenia, które hamuje powielanie się wirusa, trzeba w Polsce czekać nieraz kilka lat. "Te długie okresy wyczekiwania wyznacza kontrakt podpisany między szpitalem a lokalnym oddziałem Narodowego Funduszu Zdrowia".
Według obecnej na konferencji dr Seval Akgun, jednej z autorek Białej Księgi, gdyby Polska wdrożyła efektywny system badań przesiewowych w kierunku wykrywania HCV oraz zwiększyła dostępność do diagnostyki i kompleksowego leczenia WZW C, zanim rozwiną się jego powikłania, to w ciągu najbliższych 7 lat mogłaby zaoszczędzić na leczeniu chorych ok. 30 mld zł (7,7 mld euro). Koszty leczenia powikłań są bowiem od 13 do 29 razy wyższe niż koszty leczenia wczesnych etapów choroby - wynika z raportu.
Co ważne, prognozy te nie uwzględniają kosztów społecznych HCV, tj. zwolnień z pracy i zmniejszonej produktywności, dlatego można się spodziewać, że prawdziwe oszczędności dla polskiej gospodarki mogłyby być jeszcze większe.
"Niestety, nie ma co liczyć na poprawę sytuacji epidemiologicznej związanej z zagrożeniem WZW C w Polsce, dopóki nie zostanie wprowadzony narodowy program zwalczania zakażeń HCV" - podkreślił prof. Halota. Przypomniał, że pierwsza jego wersja była gotowa w 2005 r. i od tej pory czeka na akceptację.
Środowa konferencja prasowa towarzyszyła odbywającemu się w Warszawie międzynarodowemu szczytowi dotyczącemu epidemii WZW C w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i Eurazji. Zorganizowały go Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej, Polska Grupa Ekspertów HCV oraz miesięcznik "Służba Zdrowia".
W środę rozpoczęła się też akcja bezpłatnych badań anty-HCV dla mieszkańców Warszawy i okolic. Badania realizowane są w Punktach Pobrań Synevo w Warszawie przy ul. Dzikiej 4 oraz ul. Gdeckiej 3 - aż do wyczerpania puli testów
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Eksperci apelują o usprawnienie procesu oceny i wprowadzania innowacyjnych szczepionek do Programu Szczepień Ochronnych
- Immunoterapie wysokiej skuteczności od początku choroby – czy to już obowiązujący standard postępowania w SM?
- Nowoczesne leczenie i optymizm – najlepsze antidotum na SM
- Choroba poznana 80 lat temu - wciąż nieznana. Rusza pierwsza w Polsce kampania edukacyjna dla pacjentów z ultrarzadkim nowotworem krwi: „Makroglobulinemia Waldenströma. Śladami Doktora Jana”
- Choroba Gauchera – wizytówka polskiego podejścia do chorób ultrarzadkich
- Antykoncepcja awaryjna nabiera tempa: Nowe dane Centrum e-Zdrowia
- Kardiolożka: o serce trzeba dbać od najmłodszych lat
- Ponad 600 tys. Polaków zaszczepiło się przeciw grypie
- Refundacja na papierze. Pacjentki tylko z jednego województwa mogą liczyć na leczenie zgodne z listą refundacyjną, która weszła w życie kilka miesięcy temu
- Pierwsze w Polsce zabiegi ablacji arytmii z zastosowaniem technologii CARTOSOUND FAM. „Niezwykle ważny krok w rozwoju elektrofizjologii”
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA