Fot. PAP / naukawpolsce.pl
ASTMA POD KONTROLĄ
Astma jest chorobą, której objawy można skutecznie opanowywać, choć nie można jej ostatecznie wyleczyć. Jak ocenia prof. Rafał Pawliczak z Katedry Alergologii, Immunologii i Dermatologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi obecnie dysponujemy doskonałymi lekami, które u większości chorych pozwalają uzyskać kontrolę nad chorobą, czyli doprowadzić do tego, by pacjent nie odczuwał jej objawów, nie miał zaostrzeń (napadów duszności w nocy i po wysiłku fizycznym) oraz, aby nie musiał przyjmować leków ratunkowych (czyli szybko rozkurczających oskrzela) częściej niż dwa razy w tygodniu, miał względnie prawidłową czynność układu oddechowego i mógł normalnie funkcjonować.
"Podstawę leczenia stanowią glikokortykosteroidy wziewne, które łagodzą proces zapalny w oskrzelach. Bardzo często dodaje się do nich długodziałajace beta-2-mimetyki, czyli leki rozkurczające oskrzela. Ten zestaw leków pozwala uzyskać kontrolę astmy aż u 75 proc. chorych" - tłumaczy PAP prof. Pawliczak. Jego zdaniem, najskuteczniejsze jest podawanie ich w kombinacji w jednym inhalatorze, m.in. dlatego, że sprzyja to lepszemu przestrzeganiu zaleceń lekarskich przez pacjentów. Ryzyko, że chory nie użyje jednego z leków znacznie wówczas spada.
„Trzeba podkreślić, że gdy pacjent systematycznie przyjmuje leki to może żyć normalnie, pełnią życia, spełniać ważne funkcje społeczne, uprawiać aktywnie sport. Na astmę cierpi wielu managerów dużych korporacji, prezesów banków, wokalistów, znamy też biegaczki narciarskie, alpinistów, czy pływaków z tą chorobą” - przypomniał prof. Pawliczak.
"Astma, i to nie tylko ciężka, może stanowić zagrożenie dla życia, ale większość chorych, stosujących się do zaleceń lekarzy i regularnie, codziennie zażywających leki, może prowadzić normalne, aktywne życie" - zgadza prof. Rogala. Niestety, z badań wynika, że niemal 60 proc. z nich nie udaje się uzyskać kontroli nad astmą. A brak kontroli oznacza częstsze absencje w pracy i wizyty u lekarza, niebezpieczne napady duszności oraz hospitalizacje.
"Przyczyną tego jest przede wszystkim niestosowanie się pacjentów do zaleceń lekarskich i odstawianie leków lub pomijanie ich dawek - ocenia prof. Pawliczak. - Pacjenci muszą pamiętać, że w przypadku choroby przewlekłej, jaką jest astma, leki trzeba stosować konsekwentnie, przez całe życie".
Także prof. Kuna podkreśla, że astma nieleczona lub źle leczona ma bardzo poważne konsekwencje dla zdrowia pacjenta; może nawet doprowadzić do jego zgonu. "Z najnowszych analiz wynika, że astma jest głównym czynnikiem ryzyka obturacyjnej choroby płuc (POChP), ważniejszym nawet niż palenie tytoniu. A POChP jest chorobą prowadzącą do inwalidztwa oddechowego i w 2020 r. ma być trzecią przyczyną zgonów na świecie" - tłumaczy alergolog.
Jak przypomina, badania kanadyjskie wykazały, że nieleczeni lub źle leczeni chorzy przechodzą 5 razy częściej zawały serca w porównaniu z pacjentami, którzy przyjmują leki na astmę. "Oznacza to, że nie ma dobrego leczenia chorób układu krążenia, które są ciągle główną przyczyną zgonów, bez dobrego leczenia chorób układu oddechowego" – mówi.
Prof. Pawliczak dodaje, iż systematyczne stosowanie leków na astmę poprawia też parametry oddechowe płuc u astmatyków. A jeden z tych parametrów - określany w skrócie FEV1, czyli objętość powietrza wydychana w pierwszej sekundzie forsowanego oddechu - jest jedynym czynnikiem, który ma udowodniony związek z długością życia. Innymi słowy, pacjenci z wyższą wartością FEV1 mają większe szanse na długie życie.
„Z tego też powodu, lekarze powinni przepisywać chorym na astmę nie tylko leki, ale dodatkowo wysiłek fizyczny, bo jest to czynnik, który doskonale poprawia parametry wentylacyjne płuc” - wyjaśnia prof. Pawliczak.
W opinii prof. Samoliński, jedną z przyczyn nieregularnego stosowania leków przez chorych na astmę jest również ciągle panująca w społeczeństwie fobia przed sterydami. Tymczasem steroidy wziewne mają działanie wyłącznie miejscowe - działają tylko w drogach oddechowych, a później zostają niemal całkowicie inaktywowane – do krwiobiegu przenikają tylko w śladowych ilościach. „Gdy człowiek się zdenerwuje to wydziela do krwi znacznie więcej endogennych sterydów niż to, co pochodzi z oskrzeli” - wyjaśnił specjalista. W związku z tym, leki te mają wysoki profil bezpieczeństwa
Astma jest chorobą, której objawy można skutecznie opanowywać, choć nie można jej ostatecznie wyleczyć. Jak ocenia prof. Rafał Pawliczak z Katedry Alergologii, Immunologii i Dermatologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi obecnie dysponujemy doskonałymi lekami, które u większości chorych pozwalają uzyskać kontrolę nad chorobą, czyli doprowadzić do tego, by pacjent nie odczuwał jej objawów, nie miał zaostrzeń (napadów duszności w nocy i po wysiłku fizycznym) oraz, aby nie musiał przyjmować leków ratunkowych (czyli szybko rozkurczających oskrzela) częściej niż dwa razy w tygodniu, miał względnie prawidłową czynność układu oddechowego i mógł normalnie funkcjonować.
"Podstawę leczenia stanowią glikokortykosteroidy wziewne, które łagodzą proces zapalny w oskrzelach. Bardzo często dodaje się do nich długodziałajace beta-2-mimetyki, czyli leki rozkurczające oskrzela. Ten zestaw leków pozwala uzyskać kontrolę astmy aż u 75 proc. chorych" - tłumaczy PAP prof. Pawliczak. Jego zdaniem, najskuteczniejsze jest podawanie ich w kombinacji w jednym inhalatorze, m.in. dlatego, że sprzyja to lepszemu przestrzeganiu zaleceń lekarskich przez pacjentów. Ryzyko, że chory nie użyje jednego z leków znacznie wówczas spada.
„Trzeba podkreślić, że gdy pacjent systematycznie przyjmuje leki to może żyć normalnie, pełnią życia, spełniać ważne funkcje społeczne, uprawiać aktywnie sport. Na astmę cierpi wielu managerów dużych korporacji, prezesów banków, wokalistów, znamy też biegaczki narciarskie, alpinistów, czy pływaków z tą chorobą” - przypomniał prof. Pawliczak.
"Astma, i to nie tylko ciężka, może stanowić zagrożenie dla życia, ale większość chorych, stosujących się do zaleceń lekarzy i regularnie, codziennie zażywających leki, może prowadzić normalne, aktywne życie" - zgadza prof. Rogala. Niestety, z badań wynika, że niemal 60 proc. z nich nie udaje się uzyskać kontroli nad astmą. A brak kontroli oznacza częstsze absencje w pracy i wizyty u lekarza, niebezpieczne napady duszności oraz hospitalizacje.
"Przyczyną tego jest przede wszystkim niestosowanie się pacjentów do zaleceń lekarskich i odstawianie leków lub pomijanie ich dawek - ocenia prof. Pawliczak. - Pacjenci muszą pamiętać, że w przypadku choroby przewlekłej, jaką jest astma, leki trzeba stosować konsekwentnie, przez całe życie".
Także prof. Kuna podkreśla, że astma nieleczona lub źle leczona ma bardzo poważne konsekwencje dla zdrowia pacjenta; może nawet doprowadzić do jego zgonu. "Z najnowszych analiz wynika, że astma jest głównym czynnikiem ryzyka obturacyjnej choroby płuc (POChP), ważniejszym nawet niż palenie tytoniu. A POChP jest chorobą prowadzącą do inwalidztwa oddechowego i w 2020 r. ma być trzecią przyczyną zgonów na świecie" - tłumaczy alergolog.
Jak przypomina, badania kanadyjskie wykazały, że nieleczeni lub źle leczeni chorzy przechodzą 5 razy częściej zawały serca w porównaniu z pacjentami, którzy przyjmują leki na astmę. "Oznacza to, że nie ma dobrego leczenia chorób układu krążenia, które są ciągle główną przyczyną zgonów, bez dobrego leczenia chorób układu oddechowego" – mówi.
Prof. Pawliczak dodaje, iż systematyczne stosowanie leków na astmę poprawia też parametry oddechowe płuc u astmatyków. A jeden z tych parametrów - określany w skrócie FEV1, czyli objętość powietrza wydychana w pierwszej sekundzie forsowanego oddechu - jest jedynym czynnikiem, który ma udowodniony związek z długością życia. Innymi słowy, pacjenci z wyższą wartością FEV1 mają większe szanse na długie życie.
„Z tego też powodu, lekarze powinni przepisywać chorym na astmę nie tylko leki, ale dodatkowo wysiłek fizyczny, bo jest to czynnik, który doskonale poprawia parametry wentylacyjne płuc” - wyjaśnia prof. Pawliczak.
W opinii prof. Samoliński, jedną z przyczyn nieregularnego stosowania leków przez chorych na astmę jest również ciągle panująca w społeczeństwie fobia przed sterydami. Tymczasem steroidy wziewne mają działanie wyłącznie miejscowe - działają tylko w drogach oddechowych, a później zostają niemal całkowicie inaktywowane – do krwiobiegu przenikają tylko w śladowych ilościach. „Gdy człowiek się zdenerwuje to wydziela do krwi znacznie więcej endogennych sterydów niż to, co pochodzi z oskrzeli” - wyjaśnił specjalista. W związku z tym, leki te mają wysoki profil bezpieczeństwa
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Nowoczesne leczenie i optymizm – najlepsze antidotum na SM
- Choroba poznana 80 lat temu - wciąż nieznana. Rusza pierwsza w Polsce kampania edukacyjna dla pacjentów z ultrarzadkim nowotworem krwi: „Makroglobulinemia Waldenströma. Śladami Doktora Jana”
- Choroba Gauchera – wizytówka polskiego podejścia do chorób ultrarzadkich
- Antykoncepcja awaryjna nabiera tempa: Nowe dane Centrum e-Zdrowia
- Kardiolożka: o serce trzeba dbać od najmłodszych lat
- Ponad 600 tys. Polaków zaszczepiło się przeciw grypie
- Refundacja na papierze. Pacjentki tylko z jednego województwa mogą liczyć na leczenie zgodne z listą refundacyjną, która weszła w życie kilka miesięcy temu
- Pierwsze w Polsce zabiegi ablacji arytmii z zastosowaniem technologii CARTOSOUND FAM. „Niezwykle ważny krok w rozwoju elektrofizjologii”
- Czy starsi pacjenci otrzymają lepszą ochronę jeszcze w tym sezonie?
- Wyzwania hematoonkologii - na jakie terapie czekają polscy pacjenci?
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA