Fot. schutterstock
Oczywiście, jestem za tym, by zlikwidować pozaapteczną sprzedaż leków, ale nie wiem, czy jest to dziś realne. Przecież – w ramach protestu – nie pojadę na stację benzynową i nie powiem, że od dziś nie kupuję u nich paliwa, bo oni źle przechowują leki i nic na ich temat nie wiedzą – rozmowa z Katarzyną Pękalą z apteki Galenica w Poniatowej.
Nadeszła już pora, by skończyć z pozaapteczną sprzedażą leków?
Odpowiem tak – problem tkwi w tym, że to nie zależy od nas, farmaceutów. Dlatego wszystko, co nie jest lekiem, rejestrowane jest dziś jako suplement i sprzedawane, gdzie popadnie. I wszyscy znamy tego skutki – transportowanie i przechowywanie produktów leczniczych w niewłaściwych warunkach, sprzedaż produktów przeterminowanych. Cierpi na tym pacjent, bo kupuje w kiosku szkliste tabletki do ssania na gardło, które częściowo się już roztopiły. Bo jak jest przeziębiony kupuje w sklepie ibuprofen, nurofen i jeszcze jeden lek z tą samą substancją czynną, potem je po kolei zażywa, bo skoro pierwszy natychmiast nie zadziałał, to trzeba spróbować drugiego. Przedawkuje więc substancję czynną, ma biegunkę i wysypkę. I wtedy przychodzi do apteki, by o coś na „to” poprosić. Poniatowa to małe miasto, znam swych pacjentów, więc przypominam takiej osobie, że już kiedyś miała podobny problem, że już kiedyś przedawkowała leki. A ona macha ręką lub wzrusza ramionami i przyznaje mi rację, ale znowu nie wyciąga z tej sytuacji żadnych wniosków. Kupuje leki pod wpływem reklamy lub zdając się na opinię kolegów, nie interesuje się więc tym, co to za preparat, jak działa, czy może zaszkodzić, w jakie wchodzi interakcje, czym grozi jego przedawkowanie. Nie zagłębia się w problem, chce tylko, by farmaceuta pomógł mu zlikwidować skutki uboczne zażycia leku. Nie chce wiedzieć, że leki to chemia, która może być tak samo niebezpieczna, jak środek do czyszczenia ubikacji.
Pacjenci nie wyciągają nauki nawet z takiej lekcji, jaką jest wystąpienie problemów po przedawkowaniu leków?
Nie wyciągają z tego nauki. Mają, jak dzieci, pamięć internetową. Coś usłyszą lub przeczytają, ale za godzinę już tego nie pamiętają. Od pięciu lat leki są dostępne poza aptekami i przez ten czas nie mieliśmy ani jednego pytania ze strony pacjentów, czy nieprawidłowości, które u siebie zaobserwowali po zażyciu leków, nie powinno się gdzieś zgłosić, kogoś o nich zawiadomić.
Nie możecie nic zrobić?
Przecież nie powiem: „Poproszę dowodzik, spiszemy notatkę o Pana problemach i wyślemy gdzie trzeba”. Jeśli pacjent nie jest zainteresowany swoim bezpieczeństwem, nie możemy go zmusić, by o nie zadbał. Owszem, jeśli kupuje leki w aptece i prosi o kilka produktów z tą samą substancją czynną, farmaceuta zainteresuje się tym, zapyta, jak chce te leki zażywać, podpowie mu, że nie można ich łączyć, przyjmować jednocześnie. Ale jeśli pacjent rezygnuje z fachowej pomocy w aptece, z opieki farmaceutycznej i nie czuje się zagrożony nawet wówczas, gdy leki mu zaszkodziły, to całe to nasze opowiadanie, że leki powinny być dostępne wyłącznie w aptekach, to walka z wiatrakami. Oczywiście, jestem za tym, by zlikwidować pozaapteczną sprzedaż leków, ale nie wiem, czy jest to dziś realne. Przecież – w ramach protestu – nie pojadę na stację benzynową i nie powiem, że od dziś nie kupuję u nich paliwa, bo oni źle przechowują leki i nic na ich temat nie wiedzą.
Przecież wystarczyłaby wola rządzących, by zmienić prawo i wycofać się z rozwiązań, które są tak kontrowersyjne i rodzą takie niebezpieczeństwa.
My, farmaceuci, stale jeździmy na szkolenia, w czasie których jesteśmy informowani o przykładach niewłaściwego użycia bądź przedawkowania leków, które pacjenci kupili poza aptekami. Nic z tego jednak nie wynika. Leki, jak wspomniałam, od pięciu lat są już poza aptekami i ludzie się do tego przyzwyczaili. Co by się stało, gdyby zmieniły się przepisy i znikły by one ze sklepów i stacji? Pewnie znowu to my bylibyśmy winni, że ograniczamy im dostęp do leków, tak jak byliśmy winni każdemu zamieszaniu związanemu ze zmianą listy refundacyjnej...
Poczucie zagrożenia wynikające ze sprzedaży leków poza aptekami wywołało w pacjentach i farmaceutach potrzebę manifestowania swoich obaw w ramach akcji społecznej „Leki tylko z apteki". Jej celem jest uświadomienie społeczeństwu ryzyka związanego z zakupem leków w miejscach innych niż apteka oraz zmiana uregulowań prawnych w takim zakresie, który przywróci bezpieczną dystrybucję leków. Każdy może wyrazić swoje poparcie dla akcji, podpisując petycję znajdującą się na stronie www.lekitylkozapteki.pl. Petycja zostanie przesłana do Prezydenta RP, Premiera RP oraz Marszałka Sejmu RP.
Dziękuję za rozmowę.
Nadeszła już pora, by skończyć z pozaapteczną sprzedażą leków?
Odpowiem tak – problem tkwi w tym, że to nie zależy od nas, farmaceutów. Dlatego wszystko, co nie jest lekiem, rejestrowane jest dziś jako suplement i sprzedawane, gdzie popadnie. I wszyscy znamy tego skutki – transportowanie i przechowywanie produktów leczniczych w niewłaściwych warunkach, sprzedaż produktów przeterminowanych. Cierpi na tym pacjent, bo kupuje w kiosku szkliste tabletki do ssania na gardło, które częściowo się już roztopiły. Bo jak jest przeziębiony kupuje w sklepie ibuprofen, nurofen i jeszcze jeden lek z tą samą substancją czynną, potem je po kolei zażywa, bo skoro pierwszy natychmiast nie zadziałał, to trzeba spróbować drugiego. Przedawkuje więc substancję czynną, ma biegunkę i wysypkę. I wtedy przychodzi do apteki, by o coś na „to” poprosić. Poniatowa to małe miasto, znam swych pacjentów, więc przypominam takiej osobie, że już kiedyś miała podobny problem, że już kiedyś przedawkowała leki. A ona macha ręką lub wzrusza ramionami i przyznaje mi rację, ale znowu nie wyciąga z tej sytuacji żadnych wniosków. Kupuje leki pod wpływem reklamy lub zdając się na opinię kolegów, nie interesuje się więc tym, co to za preparat, jak działa, czy może zaszkodzić, w jakie wchodzi interakcje, czym grozi jego przedawkowanie. Nie zagłębia się w problem, chce tylko, by farmaceuta pomógł mu zlikwidować skutki uboczne zażycia leku. Nie chce wiedzieć, że leki to chemia, która może być tak samo niebezpieczna, jak środek do czyszczenia ubikacji.
Pacjenci nie wyciągają nauki nawet z takiej lekcji, jaką jest wystąpienie problemów po przedawkowaniu leków?
Nie wyciągają z tego nauki. Mają, jak dzieci, pamięć internetową. Coś usłyszą lub przeczytają, ale za godzinę już tego nie pamiętają. Od pięciu lat leki są dostępne poza aptekami i przez ten czas nie mieliśmy ani jednego pytania ze strony pacjentów, czy nieprawidłowości, które u siebie zaobserwowali po zażyciu leków, nie powinno się gdzieś zgłosić, kogoś o nich zawiadomić.
Nie możecie nic zrobić?
Przecież nie powiem: „Poproszę dowodzik, spiszemy notatkę o Pana problemach i wyślemy gdzie trzeba”. Jeśli pacjent nie jest zainteresowany swoim bezpieczeństwem, nie możemy go zmusić, by o nie zadbał. Owszem, jeśli kupuje leki w aptece i prosi o kilka produktów z tą samą substancją czynną, farmaceuta zainteresuje się tym, zapyta, jak chce te leki zażywać, podpowie mu, że nie można ich łączyć, przyjmować jednocześnie. Ale jeśli pacjent rezygnuje z fachowej pomocy w aptece, z opieki farmaceutycznej i nie czuje się zagrożony nawet wówczas, gdy leki mu zaszkodziły, to całe to nasze opowiadanie, że leki powinny być dostępne wyłącznie w aptekach, to walka z wiatrakami. Oczywiście, jestem za tym, by zlikwidować pozaapteczną sprzedaż leków, ale nie wiem, czy jest to dziś realne. Przecież – w ramach protestu – nie pojadę na stację benzynową i nie powiem, że od dziś nie kupuję u nich paliwa, bo oni źle przechowują leki i nic na ich temat nie wiedzą.
Przecież wystarczyłaby wola rządzących, by zmienić prawo i wycofać się z rozwiązań, które są tak kontrowersyjne i rodzą takie niebezpieczeństwa.
My, farmaceuci, stale jeździmy na szkolenia, w czasie których jesteśmy informowani o przykładach niewłaściwego użycia bądź przedawkowania leków, które pacjenci kupili poza aptekami. Nic z tego jednak nie wynika. Leki, jak wspomniałam, od pięciu lat są już poza aptekami i ludzie się do tego przyzwyczaili. Co by się stało, gdyby zmieniły się przepisy i znikły by one ze sklepów i stacji? Pewnie znowu to my bylibyśmy winni, że ograniczamy im dostęp do leków, tak jak byliśmy winni każdemu zamieszaniu związanemu ze zmianą listy refundacyjnej...
Poczucie zagrożenia wynikające ze sprzedaży leków poza aptekami wywołało w pacjentach i farmaceutach potrzebę manifestowania swoich obaw w ramach akcji społecznej „Leki tylko z apteki". Jej celem jest uświadomienie społeczeństwu ryzyka związanego z zakupem leków w miejscach innych niż apteka oraz zmiana uregulowań prawnych w takim zakresie, który przywróci bezpieczną dystrybucję leków. Każdy może wyrazić swoje poparcie dla akcji, podpisując petycję znajdującą się na stronie www.lekitylkozapteki.pl. Petycja zostanie przesłana do Prezydenta RP, Premiera RP oraz Marszałka Sejmu RP.
Dziękuję za rozmowę.
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- ICE ablation: wyższa wiarygodność anatomii serca to większe bezpieczeństwo ablacji
- 5 pytań o wady wrodzone serca - to warto wiedzieć!
- Znajdź słońce zimą - maksymalne wsparcie odporności organizmu dziecka
- Mięśniaki macicy – dlaczego wstydzimy się o nich mówić?
- Badania kontrolne w chorobie nowotworowej
- Leczenie dopasowane do indywidualnych potrzeb przywraca chorych na SMA do społeczeństwa
- Prof. Piotr Dobrowolski: skuteczna prewencja niewydolności serca jest holistyczna
- Skuteczne leczenie najcięższej postaci rdzeniowego zaniku mięśni
- Prof. Marek Ruchała: Medycyna nuklearna to fundament nowoczesnej endokrynologii
- Dr hab. med. Janusz Kochman: angioplastyka wieńcowa w bifurkacjach – (nie) tylko dla orłów
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA