Janusz Świtaj zaprezentował swoją książkę „12 oddechów na minutę”
POCZEKALNIA. KSIĄŻKI
„12 oddechów na minutę”
Autor: Janusz Świtaj
Sparaliżowany od 16 lat 33-letni Janusz Świtaj z Jastrzębia-Zdroju zaprezentował w niedzielę swoją książkę "12 oddechów na minutę". Pisał ją przez ostatnie siedem lat, uderzając w klawiaturę komputera trzymanym w ustach ołówkiem. Podczas premiery książki w swoim mieście Świtaj mówił dziennikarzom, że praca nad nią była bardzo dużym wysiłkiem - nie tyle fizycznym, co emocjonalnym. "Ta książka jest bardzo szczera. Osoby, które na co dzień nie spotykają się z niepełnosprawnością, nie mogą zrozumieć, jak wiele jest problemów, z jakimi na co dzień się borykamy. Niestety osoby, które żyją szybko trybem zapędzonego życia, nie zdają sobie sprawy, że nawet najmniejsze przeszkody dla nas są trudne do pokonania" - wskazał Świtaj.
Jak jednak podkreślił, nie chodzi tylko o bariery fizyczne. W wydanych przez Wydawnictwo Otwarte "12 oddechach na minutę" zawarł m.in. relację ze swej walki o życie, zdrowie i ludzką godność. W jednym z fragmentów pisze o wartości życia ze swojej perspektywy.
"Mam jakieś zajęcie, dzięki któremu moje ciągłe przebywanie na tym świecie komuś jest do czegoś potrzebne, ale nadal jestem całkowicie sparaliżowanym Januszem Świtajem, podłączonym do respiratora. Nie da się od tego uciec. Moim największym marzeniem jest koniec tej udręki" - podkreśla Świtaj.
"Ja nie wciągnę powietrza, nie zrobię kroku. (...) Mam niemal dwa metry wzrostu (co zresztą rodzi wiele komplikacji), a z tych dwóch metrów żyje tylko głowa. Tylko ona wystaje zza zasłony śmierci" - dodaje autor.
Janusz Świtaj w lutym ub. roku wnioskował do sądu o umożliwienie mu zaprzestania uporczywej terapii w razie śmierci jednego z rodziców opiekujących się nim stale od 9 lat w małym mieszkaniu na ósmym piętrze jastrzębskiego bloku. Jego apel odbił się echem w mediach, stając się m.in. przyczynkiem do dyskusji o losie sparaliżowanych osób w Polsce.
Sam Świtaj stale podkreśla, że nie walczy tylko o siebie. Przypomina o zaangażowaniu wielu osób i instytucji, dzięki którym jego życie w ciągu kilkunastu miesięcy bardzo się zmieniło. Rozpoczął pracę w fundacji Anny Dymnej "Mimo wszystko", gdzie wyszukuje za pośrednictwem internetu osoby w podobnej do jego sytuacji.
W kwietniu tego roku Świtaj otrzymał wykonany na specjalnie zamówienie sterowany oddechem wózek inwalidzki, który umożliwia mu opuszczanie mieszkania. Wcześniej rozpoczął naukę w liceum dla dorosłych, po którym chce zdać maturę.
Mimo tego, Świtaj zdecydował o kontynuowaniu swej walki o ustalenie prawa do żądania od państwa polskiego zaprzestania jego uporczywej terapii. Warszawski sąd okręgowy oddalił we wrześniu ub. roku jego pozew, Świtaj wraz ze swym pełnomocnikiem odwołał się wówczas do wyższej instancji.
Jak jednak podkreślił, nie chodzi tylko o bariery fizyczne. W wydanych przez Wydawnictwo Otwarte "12 oddechach na minutę" zawarł m.in. relację ze swej walki o życie, zdrowie i ludzką godność. W jednym z fragmentów pisze o wartości życia ze swojej perspektywy.
"Mam jakieś zajęcie, dzięki któremu moje ciągłe przebywanie na tym świecie komuś jest do czegoś potrzebne, ale nadal jestem całkowicie sparaliżowanym Januszem Świtajem, podłączonym do respiratora. Nie da się od tego uciec. Moim największym marzeniem jest koniec tej udręki" - podkreśla Świtaj.
"Ja nie wciągnę powietrza, nie zrobię kroku. (...) Mam niemal dwa metry wzrostu (co zresztą rodzi wiele komplikacji), a z tych dwóch metrów żyje tylko głowa. Tylko ona wystaje zza zasłony śmierci" - dodaje autor.
Janusz Świtaj w lutym ub. roku wnioskował do sądu o umożliwienie mu zaprzestania uporczywej terapii w razie śmierci jednego z rodziców opiekujących się nim stale od 9 lat w małym mieszkaniu na ósmym piętrze jastrzębskiego bloku. Jego apel odbił się echem w mediach, stając się m.in. przyczynkiem do dyskusji o losie sparaliżowanych osób w Polsce.
Sam Świtaj stale podkreśla, że nie walczy tylko o siebie. Przypomina o zaangażowaniu wielu osób i instytucji, dzięki którym jego życie w ciągu kilkunastu miesięcy bardzo się zmieniło. Rozpoczął pracę w fundacji Anny Dymnej "Mimo wszystko", gdzie wyszukuje za pośrednictwem internetu osoby w podobnej do jego sytuacji.
W kwietniu tego roku Świtaj otrzymał wykonany na specjalnie zamówienie sterowany oddechem wózek inwalidzki, który umożliwia mu opuszczanie mieszkania. Wcześniej rozpoczął naukę w liceum dla dorosłych, po którym chce zdać maturę.
Mimo tego, Świtaj zdecydował o kontynuowaniu swej walki o ustalenie prawa do żądania od państwa polskiego zaprzestania jego uporczywej terapii. Warszawski sąd okręgowy oddalił we wrześniu ub. roku jego pozew, Świtaj wraz ze swym pełnomocnikiem odwołał się wówczas do wyższej instancji.
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Słownik medyczny angielsko-polski polsko-angielski
- Anatomia miłości - nowe spojrzenie. Co nowego znajdziecie w tym wydaniu?
- Nowa autorska książka mistrza wywierania wpływu
- Najlepiej sprzedająca się książka do psychologii w Stanach Zjednoczonych
- Nowe wydanie najlepiej sprzedającego się podręcznika biologii na świecie
- Koncentracja. Skuteczny trening skupiania uwagi
- Szkolne wyzwania. Jak mądrze wspierać dziecko w dorastaniu?
- Dziesięć rozmów, które musisz przeprowadzić ze swoim synem
- Autoterapia. Pokonaj problemy, stres i lęki
- Św. Hildegarda leczy alergie
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA