Jak mam do Ciebie dotrzeć? Dlaczego małżeńskie doświadczenia mężczyzn i kobiet są tak odmienne
POCZEKALNIA. Książki
Autor: Terrence Real
Co się stało z namiętnością, która towarzyszyła narodzinom naszego związku? Gdzie się podziała bliskość, którą się niegdyś cieszyliśmy?
Jeśli jesteś kobietą niespełnioną w małżeństwie, jeśli czujesz się niesłuchana albo nadmiernie obciążona, jeśli w milczeniu znosisz tlące się w tobie urazy...
Jeśli jesteś mężczyzną sfrustrowanym, bo twoja partnerka nie wydaje się z tobą szczęśliwa, jeśli czujesz się zdezorientowany, niedoceniany albo zdradzony... ta książka podpowie ci rozwiązanie.
W tej przełomowej pracy Terrence Real, autor poczytnych poradników i znany terapeuta, wydobywa na światło dzienne przyczyny zaburzeń w komunikacji między mężczyznami i kobietami. Przezwyciężenie trudności we wzajemnych relacjach i osiągnięcie intymności w związku nie jest dziś możliwe - twierdzi - bez opanowania nowych umiejętności. Nawiązując do swojej pionierskiej pracy o depresji mężczyzn, dostarcza ich zarówno mężczyznom, jak i kobietom, ośmielając kobiety i nakłaniając mężczyzn, aby radykalnie odrzucili postawy i bariery emocjonalne wywodzące się z kultury patriarchalnej, w której wszyscy wzrastaliśmy. Ta jedyna w swoim rodzaju książka o relacjach między ludźmi, wypełniona pasjonującymi historiami par leczonych przez autora, jest szczerą rozmową, która przykuwa uwagę nowatorskim podejściem do leczenia ran i odnawiania partnerskich więzi w związku.
* * *
Fragment:
Kiedy Maggie i Steve zaczynali wspólną drogę, ich związek nie był zły, tak jak większość innych związków. Jego początkom towarzyszyło cudowne zakochanie.
- Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Maggie - zwierzył mi się Steve - miałem wrażenie, że patrzę w tysiącwatowy żyrandol. Spójrz jaki blask od niej bije! Zobacz!
- Wygląda na to, że ostatnio tak na nią nie patrzysz- zauważyłem.
- Nie. - Zmieszany spuścił wzrok. - Nie, nie sądzę.
- Uwielbiałam energię, którą tryskał Steve, po prostu ją ubóstwiałam - powiedziała przy innej okazji Maggie, czule zerkając na męża. - Dosłownie straciłam dla niego głowę.
Maggie i Steve muszą po prostu odzyskać swoją miłość. W głębi serc nadal się kochają, ale to najważniejsze uczucie tak się poobijało w codziennych starciach, że przestało służyć małżeństwu. Maggie będzie kochać Steve'a nawet w dniu, w którym wystąpi o rozwód, ale nie będzie go kochać na tyle, żeby z nim zostać. Kiedy ten dzień nadejdzie, Steve poczuje się zagubiony, zły i zdradzony tak jak wielu moich pacjentów.
Steve przypomina starożytnego poetę sumeryjskiego, który skarżył się bogom: "Chętnie spełnię wasze życzenie - jeśli je tylko poznam!". A Maggie przywodzi na myśl rozwścieczoną żonę z dowcipu w New Yorkerze, która w obecności terapeuty wykrzykuje do zdziwionego męża: "Jasne, że nie wiesz dlaczego tu jesteśmy. Właśnie dlatego tu jesteśmy!".
- On nic nie rozumie! - woła Maggie.
- Czego ona ode mnie chce? - skarży się Steve.
Ich postawy są tak typowe dla obu płci, że muszę powstrzymać uśmiech i uświadomić sobie, że stawka jest wysoka: małżeństwo i troje dzieci.
Liczba rozwodów to jedna z nielicznych stałych w naszym szybko zmieniającym się świecie. W ciągu trzydziestu ostatnich lat dotykały zwykle 40-50% małżeństw. Nowożeńcy mają smutną 50-60% szansę przetrwania. Choć to i tak przygnębiające, warto pytać dalej: ile jest szczęśliwych par wśród tych, co przetrwały? Ilu ludzi trwa w związku z przyczyn zewnętrznych: dzieci, pieniędzy, religii, zmęczenia? Ostrożnie oceniając, możemy powiedzieć, że co trzecia albo co druga para zostaje razem, nie czerpiąc radości ze wspólnego życia. Maggie, Steve i ich dzieci są ludźmi z krwi i kości, nie tylko przykładami. Ich życie w różnych wersjach rozgrywa się w wielu domach świata zachodniego, bez względu na granice narodowe i ekonomiczne.
Nadeszły ciężkie czasy dla zakochanych i związków męsko-damskich. Nieważne, czy chodzi o wstyd i gorycz spowodowane molestowaniem seksualnym, o gniew rozwiedzionych ojców wywołany wyrokiem odmawiającym im prawa do opieki nad dziećmi, o sprzeciw wobec ruchów kobiecych, czy o niesławny romans Billa Clintona i jego następstwa. Wiele świadczy o tym, że jednostkowe i ogólnospołeczne więzi między mężczyzną i kobietą obfitują w napięcie, a nawet gorycz. Coś poszło nie tak.
Maggie trafnie zaobserwowała to zjawisko na pojedynczym, lecz dobrze poznanym przykładzie - swoim mężu. Na którejś sesji, przycupnąwszy na brzegu fotela i niecierpliwie odrzuciwszy z oczu grzywkę, oświadczyła.
- Chcesz jasnego, zwięzłego przykładu, dlaczego nie mogę dłużej znieść życia z tym człowiekiem?
- Brzmi interesująco... - powiedziałem, myśląc: "Założę się, że nazywają ją "Zawadiaka". Maggie nie wygląda jednak zadziornie; lepiej pasują tu określenia "zawzięta i stanowcza". Przez chwilę zbiera myśli, a potem uśmiecha się z wyższością, uśmiechem, w którym kryje się cień złośliwości.
- Na przykład taka scena. - Maggie zaczyna się rozkręcać. - Steve wraca z trzydniowej podróży służbowej, a nazajutrz rano znów musi wyjechać. Miałam ciężki tydzień w banku. Pracuję w księgowości, a zbliżał się wtedy czas rozliczeń podatkowych. Do tego... - uśmiecha się - mam dzieci. Steve wchodzi do domu cały w skowronkach, w dodatku wygląda jak skowronek, który najadł się szaleju. Wiesz: "Hej, kochanie, oto jestem! Orkiestra tusz!". Właśnie rozmawiałam przez telefon z mamą koleżanki Suzie, przygotowując spotkanie dziewczynek i jednocześnie karmiłam owsianką małą Mariannę. Billy na widok ojca ruszył pędem przez cały pokój i wpadł na krzesło. Rozszalało się piekło. Przez bite trzy dni starałam się złapać matkę tej koleżanki i właśnie kończyłyśmy ustalać szczegóły. Rzuciłam mu spojrzenie mówiące: "Proszę, zajmij się chwilę dziećmi, żebym mogła skończyć rozmowę?". I wiesz co?
- Nie zajął się? - podrzucam usłużnie.
- Zgadłeś. - Maggie uśmiecha się. - Steve nie pomógł. Nie pozwolił mi dokończyć rozmowy. Od niechcenia poklepał Billa po głowie i zaczął recytować listę spraw, którymi ja muszę się zająć.
- My musimy - protestuje Steve, ale Maggie jest na fali i nie daje sobie przerwać.
- Moje spojrzenie mówiło - ciągnie dalej Maggie - Steve, błagam! Ale nasz Steve odwzajemnił się spojrzeniem, jakie widziałam już nie raz. - Kiwa głową w stronę męża. -Spojrzeniem, człowieka ważnego, opanowanego i surowego, któremu nie dorastam do pięt. - Och, nie zgadzam się z tym - zaczyna Steve, ale szybko przerywa pod piorunującym wzrokiem żony.
- Tłumaczę się przed znajomą, grzecznie, ale stanowczo. - Ciągnie Maggie - Olewam ją. Odkładam słuchawkę. Patrzę na męża i jego groźne spojrzenie, które zaczyna być wręcz żałosne i zapadam się w środku, jakby ktoś wykopał spode mnie krzesło. Budzę się z policzkiem w zimnej owsiance na brzegu stołu, waląc ręką uzbrojoną w upaćkaną łyżeczkę i mówiąc: "Steve, Steve! Wygrałeś, kochanie. Masz całą moją cholerną uwagę tylko dla siebie". Mojego męża zamurowało. Swoją drogą wcale go nie winię. Inna część mnie patrzy na jego skonsternowaną, wkurzoną, ziemistą małą twarz i myśli: "Nigdy cię znów nie pokocham, Steven, Nigdy, przenigdy, za milion lat, nie chcę się znów tak poczuć". Gdyby w tej chwili spróbował mnie dotknąć, przysięgam, z łatwością...
- Okej, Maggie. Myślę, że już wiem, o co chodzi. - Zwracam się do Steve'a. - I co zrobiłeś?
Steve zajmuje swoje zwykłe stanowisko.
- A co ja mogłem zrobić? Myślę...
- Mówimy o tym, co wtedy zrobiłeś. Pytanie brzmi: co wtedy zrobiłeś?
- No dobra, pewnie się wściekłem - grymasi Steve.
- Straciłeś humor - wnoszę z jego reakcji.
- Padło parę słów - przyznaje.
"Padło parę słów" powtórzyłem w duchu. Niewinne zdanko. Steve twierdzi, że powiedział kilka słów do Maggie, która niewątpliwie odwzajemniła się kilkoma słowami. Potem jak zawsze boczyli się na siebie cały wieczór. W nocy, nieświadomi jedno drugiego, leżeli bezsennie, każde po swojej stronie łóżka, zbyt zranieni i zagniewani, by zasnąć, zbyt obolali, by rozmawiać, rozmyślając o tym jak kiedyś było między nimi i marząc o innych kochankach.
Steve i Maggie nie są źli. Są wspaniałymi rodzicami; mają przyjaciół, dobre układy z sąsiadami. Czemu świetnie sobie radzą we wszystkich innych związkach, a w tej najważniejszej sferze - nie? Czy jest jakieś naturalne prawo wzrostu entropii małżeńskiej? Czy wszechobecna odśrodkowa siła odrywa od siebie przyzwoitych ludzi? Z tysięcy corocznych wyników badań statystycznych nad małżeństwami jeden jest wyjątkowo ponury. Najrzetelniejszym wskaźnikiem niezadowolenia małżeńskiego par bogatych i biednych, szczęśliwych i nieszczęśliwych jest po prostu ich trwałość. Im dłużej para żyje razem, tym mniejsze stwierdza zadowolenie.
Czytamy u Yeatsa, że Nasze dusze miłością są i nieustannym pożegnaniem. Maggie opisała to bardziej prozaicznie: "Moje uczucia dla Steve'a są jak balon, z którego latami uchodziło powietrze. Nie czuję do mojego męża nienawiści. Nienawidziłam go przez chwilę. A teraz nie czuję nawet tego. Uszło ze mnie całe powietrze".
Wychowanie w naszym kręgu kulturowym nie zabezpiecza przed bakcylem zakochania. Ale w dorosłym życiu większość z nas okazuje się nieprzygotowana do wytrwania w miłości. Tak było i ze mną. Dopiero po latach w roli pacjenta i terapeuty, nauki uzdrawiania się z ciężkich ran wewnętrznych, stałem się gotowy na intymność, choć nadal nie do końca świadomy, jak się do niej zabrać. Zająłem się psychoterapią, żeby odbudować swoje nadszarpnięte ja, zainteresowałem się terapią par, żeby dowiedzieć się więcej o stosunkach międzyludzkich. Po dwudziestu latach nie muszę wstydzić się własnych ułomności bardziej niż moi pacjenci. "Gdzie miałeś się nauczyć umiejętności życia z partnerem?"
* * *
Jak mam do Ciebie dotrzeć? Dlaczego małżeńskie doświadczenia mężczyzn i kobiet są tak odmienne
Autor: Terrence Real
Tłumaczenie: Paula Sawicka
Wydanie I, październik 2007
Stron: 344
Format: 12,5 19,5 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-89763-72-9
Jeśli jesteś kobietą niespełnioną w małżeństwie, jeśli czujesz się niesłuchana albo nadmiernie obciążona, jeśli w milczeniu znosisz tlące się w tobie urazy...
Jeśli jesteś mężczyzną sfrustrowanym, bo twoja partnerka nie wydaje się z tobą szczęśliwa, jeśli czujesz się zdezorientowany, niedoceniany albo zdradzony... ta książka podpowie ci rozwiązanie.
W tej przełomowej pracy Terrence Real, autor poczytnych poradników i znany terapeuta, wydobywa na światło dzienne przyczyny zaburzeń w komunikacji między mężczyznami i kobietami. Przezwyciężenie trudności we wzajemnych relacjach i osiągnięcie intymności w związku nie jest dziś możliwe - twierdzi - bez opanowania nowych umiejętności. Nawiązując do swojej pionierskiej pracy o depresji mężczyzn, dostarcza ich zarówno mężczyznom, jak i kobietom, ośmielając kobiety i nakłaniając mężczyzn, aby radykalnie odrzucili postawy i bariery emocjonalne wywodzące się z kultury patriarchalnej, w której wszyscy wzrastaliśmy. Ta jedyna w swoim rodzaju książka o relacjach między ludźmi, wypełniona pasjonującymi historiami par leczonych przez autora, jest szczerą rozmową, która przykuwa uwagę nowatorskim podejściem do leczenia ran i odnawiania partnerskich więzi w związku.
* * *
Fragment:
Kiedy Maggie i Steve zaczynali wspólną drogę, ich związek nie był zły, tak jak większość innych związków. Jego początkom towarzyszyło cudowne zakochanie.
- Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Maggie - zwierzył mi się Steve - miałem wrażenie, że patrzę w tysiącwatowy żyrandol. Spójrz jaki blask od niej bije! Zobacz!
- Wygląda na to, że ostatnio tak na nią nie patrzysz- zauważyłem.
- Nie. - Zmieszany spuścił wzrok. - Nie, nie sądzę.
- Uwielbiałam energię, którą tryskał Steve, po prostu ją ubóstwiałam - powiedziała przy innej okazji Maggie, czule zerkając na męża. - Dosłownie straciłam dla niego głowę.
Maggie i Steve muszą po prostu odzyskać swoją miłość. W głębi serc nadal się kochają, ale to najważniejsze uczucie tak się poobijało w codziennych starciach, że przestało służyć małżeństwu. Maggie będzie kochać Steve'a nawet w dniu, w którym wystąpi o rozwód, ale nie będzie go kochać na tyle, żeby z nim zostać. Kiedy ten dzień nadejdzie, Steve poczuje się zagubiony, zły i zdradzony tak jak wielu moich pacjentów.
Steve przypomina starożytnego poetę sumeryjskiego, który skarżył się bogom: "Chętnie spełnię wasze życzenie - jeśli je tylko poznam!". A Maggie przywodzi na myśl rozwścieczoną żonę z dowcipu w New Yorkerze, która w obecności terapeuty wykrzykuje do zdziwionego męża: "Jasne, że nie wiesz dlaczego tu jesteśmy. Właśnie dlatego tu jesteśmy!".
- On nic nie rozumie! - woła Maggie.
- Czego ona ode mnie chce? - skarży się Steve.
Ich postawy są tak typowe dla obu płci, że muszę powstrzymać uśmiech i uświadomić sobie, że stawka jest wysoka: małżeństwo i troje dzieci.
Liczba rozwodów to jedna z nielicznych stałych w naszym szybko zmieniającym się świecie. W ciągu trzydziestu ostatnich lat dotykały zwykle 40-50% małżeństw. Nowożeńcy mają smutną 50-60% szansę przetrwania. Choć to i tak przygnębiające, warto pytać dalej: ile jest szczęśliwych par wśród tych, co przetrwały? Ilu ludzi trwa w związku z przyczyn zewnętrznych: dzieci, pieniędzy, religii, zmęczenia? Ostrożnie oceniając, możemy powiedzieć, że co trzecia albo co druga para zostaje razem, nie czerpiąc radości ze wspólnego życia. Maggie, Steve i ich dzieci są ludźmi z krwi i kości, nie tylko przykładami. Ich życie w różnych wersjach rozgrywa się w wielu domach świata zachodniego, bez względu na granice narodowe i ekonomiczne.
Nadeszły ciężkie czasy dla zakochanych i związków męsko-damskich. Nieważne, czy chodzi o wstyd i gorycz spowodowane molestowaniem seksualnym, o gniew rozwiedzionych ojców wywołany wyrokiem odmawiającym im prawa do opieki nad dziećmi, o sprzeciw wobec ruchów kobiecych, czy o niesławny romans Billa Clintona i jego następstwa. Wiele świadczy o tym, że jednostkowe i ogólnospołeczne więzi między mężczyzną i kobietą obfitują w napięcie, a nawet gorycz. Coś poszło nie tak.
Maggie trafnie zaobserwowała to zjawisko na pojedynczym, lecz dobrze poznanym przykładzie - swoim mężu. Na którejś sesji, przycupnąwszy na brzegu fotela i niecierpliwie odrzuciwszy z oczu grzywkę, oświadczyła.
- Chcesz jasnego, zwięzłego przykładu, dlaczego nie mogę dłużej znieść życia z tym człowiekiem?
- Brzmi interesująco... - powiedziałem, myśląc: "Założę się, że nazywają ją "Zawadiaka". Maggie nie wygląda jednak zadziornie; lepiej pasują tu określenia "zawzięta i stanowcza". Przez chwilę zbiera myśli, a potem uśmiecha się z wyższością, uśmiechem, w którym kryje się cień złośliwości.
- Na przykład taka scena. - Maggie zaczyna się rozkręcać. - Steve wraca z trzydniowej podróży służbowej, a nazajutrz rano znów musi wyjechać. Miałam ciężki tydzień w banku. Pracuję w księgowości, a zbliżał się wtedy czas rozliczeń podatkowych. Do tego... - uśmiecha się - mam dzieci. Steve wchodzi do domu cały w skowronkach, w dodatku wygląda jak skowronek, który najadł się szaleju. Wiesz: "Hej, kochanie, oto jestem! Orkiestra tusz!". Właśnie rozmawiałam przez telefon z mamą koleżanki Suzie, przygotowując spotkanie dziewczynek i jednocześnie karmiłam owsianką małą Mariannę. Billy na widok ojca ruszył pędem przez cały pokój i wpadł na krzesło. Rozszalało się piekło. Przez bite trzy dni starałam się złapać matkę tej koleżanki i właśnie kończyłyśmy ustalać szczegóły. Rzuciłam mu spojrzenie mówiące: "Proszę, zajmij się chwilę dziećmi, żebym mogła skończyć rozmowę?". I wiesz co?
- Nie zajął się? - podrzucam usłużnie.
- Zgadłeś. - Maggie uśmiecha się. - Steve nie pomógł. Nie pozwolił mi dokończyć rozmowy. Od niechcenia poklepał Billa po głowie i zaczął recytować listę spraw, którymi ja muszę się zająć.
- My musimy - protestuje Steve, ale Maggie jest na fali i nie daje sobie przerwać.
- Moje spojrzenie mówiło - ciągnie dalej Maggie - Steve, błagam! Ale nasz Steve odwzajemnił się spojrzeniem, jakie widziałam już nie raz. - Kiwa głową w stronę męża. -Spojrzeniem, człowieka ważnego, opanowanego i surowego, któremu nie dorastam do pięt. - Och, nie zgadzam się z tym - zaczyna Steve, ale szybko przerywa pod piorunującym wzrokiem żony.
- Tłumaczę się przed znajomą, grzecznie, ale stanowczo. - Ciągnie Maggie - Olewam ją. Odkładam słuchawkę. Patrzę na męża i jego groźne spojrzenie, które zaczyna być wręcz żałosne i zapadam się w środku, jakby ktoś wykopał spode mnie krzesło. Budzę się z policzkiem w zimnej owsiance na brzegu stołu, waląc ręką uzbrojoną w upaćkaną łyżeczkę i mówiąc: "Steve, Steve! Wygrałeś, kochanie. Masz całą moją cholerną uwagę tylko dla siebie". Mojego męża zamurowało. Swoją drogą wcale go nie winię. Inna część mnie patrzy na jego skonsternowaną, wkurzoną, ziemistą małą twarz i myśli: "Nigdy cię znów nie pokocham, Steven, Nigdy, przenigdy, za milion lat, nie chcę się znów tak poczuć". Gdyby w tej chwili spróbował mnie dotknąć, przysięgam, z łatwością...
- Okej, Maggie. Myślę, że już wiem, o co chodzi. - Zwracam się do Steve'a. - I co zrobiłeś?
Steve zajmuje swoje zwykłe stanowisko.
- A co ja mogłem zrobić? Myślę...
- Mówimy o tym, co wtedy zrobiłeś. Pytanie brzmi: co wtedy zrobiłeś?
- No dobra, pewnie się wściekłem - grymasi Steve.
- Straciłeś humor - wnoszę z jego reakcji.
- Padło parę słów - przyznaje.
"Padło parę słów" powtórzyłem w duchu. Niewinne zdanko. Steve twierdzi, że powiedział kilka słów do Maggie, która niewątpliwie odwzajemniła się kilkoma słowami. Potem jak zawsze boczyli się na siebie cały wieczór. W nocy, nieświadomi jedno drugiego, leżeli bezsennie, każde po swojej stronie łóżka, zbyt zranieni i zagniewani, by zasnąć, zbyt obolali, by rozmawiać, rozmyślając o tym jak kiedyś było między nimi i marząc o innych kochankach.
Steve i Maggie nie są źli. Są wspaniałymi rodzicami; mają przyjaciół, dobre układy z sąsiadami. Czemu świetnie sobie radzą we wszystkich innych związkach, a w tej najważniejszej sferze - nie? Czy jest jakieś naturalne prawo wzrostu entropii małżeńskiej? Czy wszechobecna odśrodkowa siła odrywa od siebie przyzwoitych ludzi? Z tysięcy corocznych wyników badań statystycznych nad małżeństwami jeden jest wyjątkowo ponury. Najrzetelniejszym wskaźnikiem niezadowolenia małżeńskiego par bogatych i biednych, szczęśliwych i nieszczęśliwych jest po prostu ich trwałość. Im dłużej para żyje razem, tym mniejsze stwierdza zadowolenie.
Czytamy u Yeatsa, że Nasze dusze miłością są i nieustannym pożegnaniem. Maggie opisała to bardziej prozaicznie: "Moje uczucia dla Steve'a są jak balon, z którego latami uchodziło powietrze. Nie czuję do mojego męża nienawiści. Nienawidziłam go przez chwilę. A teraz nie czuję nawet tego. Uszło ze mnie całe powietrze".
Wychowanie w naszym kręgu kulturowym nie zabezpiecza przed bakcylem zakochania. Ale w dorosłym życiu większość z nas okazuje się nieprzygotowana do wytrwania w miłości. Tak było i ze mną. Dopiero po latach w roli pacjenta i terapeuty, nauki uzdrawiania się z ciężkich ran wewnętrznych, stałem się gotowy na intymność, choć nadal nie do końca świadomy, jak się do niej zabrać. Zająłem się psychoterapią, żeby odbudować swoje nadszarpnięte ja, zainteresowałem się terapią par, żeby dowiedzieć się więcej o stosunkach międzyludzkich. Po dwudziestu latach nie muszę wstydzić się własnych ułomności bardziej niż moi pacjenci. "Gdzie miałeś się nauczyć umiejętności życia z partnerem?"
* * *
Jak mam do Ciebie dotrzeć? Dlaczego małżeńskie doświadczenia mężczyzn i kobiet są tak odmienne
Autor: Terrence Real
Tłumaczenie: Paula Sawicka
Wydanie I, październik 2007
Stron: 344
Format: 12,5 19,5 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-89763-72-9
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Warto wiedzieć
Terrence Real, amerykański terapeuta rodzinny i wykładowca od ponad dwudziestu lat, członek władz Instytutu Rodziny w Cambridge i dyrektor Gender Relations Program w Instytucie Meadows w Arizonie. Jest autorem bestsellera I Don't Want to Talk About It: Overcoming Secret Legacy of Male Depression.Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Słownik medyczny angielsko-polski polsko-angielski
- Anatomia miłości - nowe spojrzenie. Co nowego znajdziecie w tym wydaniu?
- Nowa autorska książka mistrza wywierania wpływu
- Najlepiej sprzedająca się książka do psychologii w Stanach Zjednoczonych
- Nowe wydanie najlepiej sprzedającego się podręcznika biologii na świecie
- Koncentracja. Skuteczny trening skupiania uwagi
- Szkolne wyzwania. Jak mądrze wspierać dziecko w dorastaniu?
- Dziesięć rozmów, które musisz przeprowadzić ze swoim synem
- Autoterapia. Pokonaj problemy, stres i lęki
- Św. Hildegarda leczy alergie
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA