Książki. Urodziłem się pewnego błękitnego dnia. Pamiętniki nadzwyczajnego umysłu z zespołem Aspergera
Strona główna » Poczekalnia » Książki » Daniel Tammet. Urodziłem się pewnego błękitnego dn…

Daniel Tammet. Urodziłem się pewnego błękitnego dnia. Pamiętniki nadzwyczajnego umysłu z zespołem Aspergera

POCZEKALNIA. Książki

Stanisław Łubieński

zdrowemiasto.pl | dodane 06-07-2010

Przekład z języka angielskiego Małgorzata Mysiorska
 
Daniel Tammet urodził się 31 stycznia 1979 roku. W środę. Dla zwykłego śmiertelnika nie jest to szczególnie ważna informacja, ale Daniel cierpi na zespół Aspergera i zaburzenie zwane synestezją,  które sprawia, że widzi kolory, kształty i faktury liczb. Dlatego data jego  urodzin jest niebieska, a  cyfry, które ją tworzą, kształtem przypominają gładkie otoczaki. Daniel potrafi dokonywać obliczeń,  których wynik możemy sprawdzić jedynie za pomocą komputera. Liczby są od  najmłodszych lat jego najwierniejszymi przyjaciółmi – najbardziej lubi cyfrę cztery, podobnie jak on "cichą i nieśmiałą".
Daniel Tammet nie jest jednak oderwany od rzeczywistości. Opowiada o swoim niełatwym dzieciństwie i dorastaniu, a także problemach, z którymi styka się na co dzień jako dorosły człowiek. Urodziłem się pewnego błękitnego dnia daje czytelnikowi klucz do niezwykłego umysłu człowieka dotkniętego autyzmem i szansę spojrzenia na świat jego oczami.

"Daniel Tammet potrafi wykonywać w pamięci najbardziej złożone obliczenia matematyczne i w tydzień nauczyć się nowego języka. Każdego ranka zjada na śniadanie dokładnie 45 gramów owsianki i zanim wyjdzie z domu, liczy wszystkie rzeczy, które na siebie zakłada. Jego niezwykła książka to poruszające spojrzenie do wnętrza człowieka cierpiącego na niezwykle rzadką i wciąż tajemniczą chorobę".
"Independent"
 
"Danniel Tammet jest człowiekiem o niezwykłym umyśle. Dlatego tym bardziej godne podziwu są jego skromność i prostoduszność, które przebijają z tej arcyciekawej książki. Jeszcze do niedawna ludzie tacy jak on nazywani byli ‘idiotami-sawantami’, ale na szczęście cząstka ‘idiota’ została słusznie odrzucona. W tym człowieku nie ma bowiem nic idiotycznego".
"Sunday Times"

"Urodziłem się pewnego błękitnego dnia jest przypuszczalnie pierwszym raportem z wnętrza umysłu sawanta (...). W Tammecie zdumiewająca jest przede wszystkim nie tyle niezwykłość jego umysłu, ile fakt, że potrafi nam o nim opowiedzieć."

"Daily Mail"

"Można powiedzieć, że Tammet powrócił z podróży w świat autyzmu, miejsca niemal niedostępnego dla naukowców i rodziców".
ABC News

* * *

Fragment

Szkoła zaczęła się dla mnie we wrześniu 1984 roku, wtedy, gdy mój brat Lee poszedł do przedszkola. Ojciec odprowadzał mnie rano na zajęcia – czasem ze zniecierpliwieniem, bo szedłem bardzo wolno i wciąż się zatrzymywałem, by zbierać kamyki, które później trzymałem między palcami. Moja nauczycielka, pani Lemon, była wysoką szczupłą kobietą z krótkimi ciemnymi włosami. Lubiłem jej nazwisko, bo gdy je słyszałem, od razu wyobrażałem sobie kształt i kolor cytryny[1]. „Lemon” było jednym z pierwszych słów, które nauczyłem się pisać.
W szkole obok drzwi wejściowych była szatnia, gdzie przed pójściem na zajęcia zostawialiśmy kurtki. Niezbyt lubiłem z niej korzystać, miała tylko jedno małe okno wysoko w ścianie i zawsze była ponura. Tak bardzo przerażała mnie wizja, że zgubię swoją kurtkę wśród wszystkich pozostałych lub wezmę do domu nie swoją, ale podobną, że zacząłem liczyć wieszaki, żeby dojść, który jest mój. Jeśli przychodziłem i okazywało się, że mój wieszak był już zajęty, wytrącało mnie to z równowagi i wpadałem w panikę. Pamiętam, że raz wszedłem w kurtce do klasy, ponieważ ktoś powiesił okrycie na moim wieszaku, chociaż w szatni wciąż było mnóstwo wolnych wieszaków.
Klasa była prostokątna i wchodziło się do niej z prawej strony. W środku znajdowały się rzędy podpisanych imionami i nazwiskami dzieci szuflad, w których trzymaliśmy swoje kredki i papier. Każdy z nas dostał plastikową teczkę, również z kartką z imieniem i nazwiskiem, przyklejoną w lewym górnym rogu. Teczka zamykała się na górze na kolorowy zamek i mieliśmy w niej trzymać swoje książki do czytania i prace. Korzystałem ze swojej z ogromną starannością – zawsze pamiętałem, by z powrotem włożyć do niej książki, gdy nie były mi już potrzebne.
Moja ławka znajdowała się na końcu klasy przy oknie, oklejonym kolorowym papierem i rysunkami uczniów, skąd mogłem patrzyć na dzieci w klasie i nie musiałem nawiązywać kontaktu wzrokowego z żadnym z nich. Nie przypominam sobie żadnych imion ani twarzy dzieci z mojego pierwszego roku w szkole – zawsze czułem, że są czymś, z czym muszę sobie poradzić i rywalizować, w czym muszę odnajdować drogę, a nie osobami, które należy poznać i się z nimi bawić.
Często gdy stałem lub chodziłem po klasie, trzymałem ręce złożone razem na piersiach. Czasem zginałem palce, a potem odginałem któryś z nich i po prostu stałem z jednym lub kilkoma palcami sterczącymi w kierunku sufitu. Pewnego razu podniosłem środkowy palec i byłem zdziwiony, gdy jakiś chłopiec podszedł do mnie i powiedział, że przeklinam. „Jak palec może przeklinać?”, zapytałem, ale zamiast mi odpowiedzieć, chłopiec zawołał nauczycielkę, która natychmiast zbeształa mnie za niegrzeczne zachowanie.
Naprawdę polubiłem poranne apele. Po pierwsze, były przewidywalne, odbywały się każdego ranka o tej samej porze. Nauczycielka kazała nam ustawiać się w porządku alfabetycznym przed klasą, a następnie szliśmy gęsiego do auli. W auli przechodziliśmy przed dziećmi z innych klas, które siedziały cicho w równych rzędach, a następnie siadaliśmy na końcu. Sztywny porządek i rutyna uspokajały mnie i często siedziałem na podłodze w auli z zamkniętymi oczami, kołysząc się lekko i mrucząc do siebie – robiłem tak często, gdy byłem odprężony i zadowolony.
Najlepszą częścią każdego apelu było śpiewanie pieśni, ja najbardziej lubiłem He’s Got the Whole World in His Hands i Oats, Peas, Beans and Barley Grow [2]. Zamykałem oczy i w skupieniu słuchałem, jak śpiewają inne dzieci, a nuty zlewały się w uspokajający równy i płynny rytm. Przy muzyce zawsze czułem się wewnętrznie spokojny i szczęśliwy. Apel był najciekawszą częścią mojego szkolnego dnia.
Wraz z moim pierwszym Bożym Narodzeniem w szkole nadeszły tradycyjne jasełka. Dostałem rolę jednego z pasterzy. Byłem przerażony na myśl o wystąpieniu przed całą szkołą – dziećmi, nauczycielami i rodzicami – i bardzo się denerwowałem, nie chciałem przymierzyć kostiumu pasterza ani rozmawiać na ten temat z nauczycielem. W końcu zainterweniowała matka, która łakociami przekupiła mnie, bym wystąpił. Przez cały czas na scenie patrzyłem w podłogę, ale mimo to rodzice mi powiedzieli, że są ze mnie dumni. Po jasełkach nie chciałem zdjąć kostiumu, więc rodzice przekonali moją nauczycielkę, by pożyczyła mi go na ferie świąteczne. Tej nocy i każdej nocy aż do Nowego Roku spałem w opończy i kapeluszu pasterza.

1]  Po angielsku lemon to cytryna (przyp. tłum.).
2]  He’s Got the Whole World in His Hands (Cały świat spoczywa w Jego rękach) to pieśń religijna. Oats, Peas, Beans and Barley Grow (Rośnie owies, groszek, fasola i jęczmień) to brytyjska i amerykańska pieśń folkowa (przyp. tłum.).


* * *

Urodziłem się pewnego błękitnego dnia. Pamiętniki nadzwyczajnego umysłu z zespołem Aspergera
Autor: Daniel Tammet
Przekład z języka angielskiego Małgorzata Mysiorska
Seria wydawnicza: Przez rzekęWydanie I, rok 2010
Format: 120x195 mm, oprawa miękka, foliowana i lakierowana, ze skrzydełkami
Liczba stron: 276
ISBN: 978-83-7536-205-3
Wydawnictwo Czarne

Stanisław Łubieński, 06-07-2010, zdrowemiasto.pl

Poinformuj znajomych o tym artykule:

REKLAMA
hemoroidy Krakow
Leczymy urazy sportowe
hemoroidy szczelina odbytu przetoki zylaki konczyn dolnych
------------

Warto wiedzieć

Daniel Tammet urodził się w 1979 roku w Londynie. Cierpi na zespół Aspergera, jest wysokofunkcjonującym autystą i od czasu ataku epileptycznego w dzieciństwie także synestetą. Ma niezwykłe zdolności arytmetyczne i pamięciowe. Posługuje się biegle 11 językami, samodzielnie stworzył język mänti i pobił rekord Europy w recytowaniu liczby pi - w niewiele ponad pięć godzin wymienił 22 514 cyfr po przecinku. Jest bohaterem zrealizowanego w 2005 roku filmu dokumentalnego Brainman, który został pokazany w przeszło 40 krajach. Jego nadzwyczajne umiejętności badali naukowcy z najlepszych ośrodków akademickich, m.in Cambridge Autism Research Centre. Mieszka we Francji.
REKLAMA
Czytaj
Czytaj
Czytaj
Czytaj
Czytaj
REKLAMA
Leczymy urazy sportowe