Ciało kobiety, mądrość kobiety. Jak odzyskać i zachować fizyczne i emocjonalne zdrowie
POCZEKALNIA. Książki
Ciało kobiety, mądrość kobiety. Jak odzyskać i zachować fizyczne i emocjonalne zdrowie
Autor: Dr Christiane Northrup
Przekonanie drugie: medycyna jest wszechmocna
Nauczono nas, że system opieki zdrowotnej, skoncentrowany na chorobach, ma nas utrzymywać w dobrym zdrowiu. Uwarunkowano nas tak, abyśmy za każdym razem, gdy odczuwamy niepokojące objawy, związane z naszym ciałem i zdrowiem, zwracali się do lekarzy. Wdrukowano nam mit lekarzy bogów – mówiący, że lekarze znają nasze ciało lepiej od nas, że eksperci mają klucz do uzdrowienia. Nic więc dziwnego, że kiedy pytam kobiety, co się dzieje z ich ciałem, czasami odpowiadają: „Pani mi powie – pani jest lekarzem!” Dla niektórych kobiet lekarze stanowią autorytet nie mniejszy od ich mężów i przywódców religijnych. Jednak to każda kobieta wie więcej na swój temat niż ktokolwiek inny.
Ambiwalencja kobiet wobec własnego ciała i własnych osądów odbija się na naszej psychice. Oto, co usłyszałam niedawno od pewnej kobiety: „Nie ufam lekarzom. Nie lubię leczenia. Mimo to mam obsesję na tym punkcie i nieustannie szukam u siebie dolegliwości. Chodzę po lekarzach w poszukiwaniu odpowiedzi i jestem zła, kiedy jedyne, co mają do zaoferowania, to leki i operacje”. Inne kobiety, którym proponuje się alternatywne sposoby leczenia, odrzucają je, twardo wierząc, że pomóc im mogą jedynie leki lub zabiegi operacyjne. Większość kobiet nauczono szukać odpowiedzi na zewnątrz, ponieważ żyjemy w społeczeństwie, w którym tak zwani eksperci podważają i podporządkowują sobie nasz osąd, w społeczeństwie, w którym nie szanuje się, nie wspiera, a często nawet nie uznaje naszej zdolności do uzdrowienia siebie czy zachowania zdrowia bez nieustannego wsparcia z zewnątrz.
Jako lekarz zostałam wyszkolona do tego, aby być paternalistycznym, wszechwiedzącym ekspertem z zewnątrz. Natomiast społeczeństwo warunkuje się tak, by wierzyło, że lekarze, niedościgniony wzór zdrowych zachowań, potępiają pacjentów za wszelkie niedociągnięcia. Zawsze zdumiewało mnie oczekiwanie moich pacjentek, że będę na nie krzyczała za to, że nie pojawiły się na corocznym badaniu cytologicznym czy mammografii – i rzeczywiście tak robiłam (podobnie jak większość moich kolegów z pracy)!
Medycyna z założenia koncentruje się na patologiach. Naukowcy rzadko badają zdrowych ludzi, a kiedy ktoś chory na przewlekłą lub nieuleczalną chorobę zdrowieje, tym samym podważając statystyczne rokowania, pracownicy służby zdrowia zamiast zbadać, dlaczego tak się stało, często składają to na karb złej diagnozy wstępne. Na akademii medycznej uczyłam się, praktykując na chorych ludziach i na zwłokach. Uprzedzano mnie, co może się nie udać. Uczono mnie, abym spodziewała się wszystkiego, co najgorsze i była na to przygotowana. Podczas praktyki położniczo-ginekologicznej uczono mnie, że poród fizjologiczny to rozpoznanie, które się stawia post factum i w każdej chwili, bez ostrzeżenia, może się on przerodzić w katastrofę. Kiedy lekarze nie poddają w wątpliwość tego typu treningu, lęk i napięcie, jakie ze sobą wnoszą na salę, w której kobieta rodzi, mogą zwiększyć niepokój, wywołując zmiany hormonalne w jej ciele, które, jeśli nie zostaną przerwane, uruchamiają kaskadę zjawisk fizjologicznych, ostatecznie prowadząc do wysokiego wskaźnika porodów patologicznych i cesarskich cięć.
Nasza kultura i medycyna konwencjonalna wierzą, że zbawi nas technologia i badania, że można kontrolować i zmierzyć każdy czynnik i jeśli tylko mielibyśmy więcej danych z większej liczby badań, bylibyśmy w stanie poprawić stan naszego zdrowia, wyleczyć choroby i żyć długo i szczęśliwe. Amerykanie i ich lekarze stawiają znak równości między zintensyfikowanym działaniem a poprawą opieki. Wierzymy także, że możemy „kupić” odpowiedź, płacąc za nią grube pieniądze. I po raz kolejny ignorujemy nasze wewnętrzne przewodnictwo i nie ufamy zdolnościom samouzdrawiania.
Lekarze zalecają wykonywanie wielu badań, ponieważ czują się nieswojo, gdy nie są czegoś pewni. Nauczono ich zachowywać się tak, jakby niepewność była nie do przyjęcia. Im więcej dostaną informacji, tym większą mają pewność co do słuszności postawionej przez siebie diagnozy, nawet gdy ich zaufanie względem informacji nie jest uzasadnione. Brak pewności jest tak samo niewygodny dla klientów służby zdrowia jak dla lekarzy. Pacjenci chcą mieć pewność. Na przykład, kiedy ludzie pytają mnie o opryszczkę narządów płciowych, chcą wiedzieć: „Skąd się to wzięło? Skąd mogę mieć pewność, że nikogo nie zarażę?” W gruncie rzeczy na te pytania nie da się odpowiedzieć z absolutną pewnością.
Jeśli chodzi o samych lekarzy – my to wszystko wiemy. Rodzi się przez to podejście „rób tak, jak mówię, nie tak – jak robię”. Znakomicie obrazuje to sprawozdanie Uniwersytetu Kalifornijskiego, z którego wynika, że 50% lekarek nie przeprowadza comiesięcznego badania piersi, chociaż zalecają je swoim pacjentkom (więcej na ten temat w rozdziale 10: Piersi). Znam to ze swojego doświadczenia jak i z relacji moich koleżanek z pracy. Myślę, że rozbieżność pomiędzy tym, co lekarze zalecają pacjentom, a tym, co robią sami, ma coś wspólnego z wiedzą dla „wtajemniczonych”. My za dużo wiemy. O wiele bardziej zdajemy sobie sprawę z ograniczeń medycyny niż nasze pacjentki. Nie zdradzamy się z tym jednak, gdyż mogłoby to zniszczyć efekt placebo, jakim jest wiara w nas! Ten dylemat mógłby zostać rozwiązany, gdyby zarówno lekarze jak i pacjentki uznali, że nie wszystko można zrozumieć i wzięli pod uwagę informacje kryjące się za objawem. Takie podejście rozbudza wewnętrzne przewodnictwo i daje się pogodzić z każdym rodzajem terapii!
Nauczono nas, że system opieki zdrowotnej, skoncentrowany na chorobach, ma nas utrzymywać w dobrym zdrowiu. Uwarunkowano nas tak, abyśmy za każdym razem, gdy odczuwamy niepokojące objawy, związane z naszym ciałem i zdrowiem, zwracali się do lekarzy. Wdrukowano nam mit lekarzy bogów – mówiący, że lekarze znają nasze ciało lepiej od nas, że eksperci mają klucz do uzdrowienia. Nic więc dziwnego, że kiedy pytam kobiety, co się dzieje z ich ciałem, czasami odpowiadają: „Pani mi powie – pani jest lekarzem!” Dla niektórych kobiet lekarze stanowią autorytet nie mniejszy od ich mężów i przywódców religijnych. Jednak to każda kobieta wie więcej na swój temat niż ktokolwiek inny.
Ambiwalencja kobiet wobec własnego ciała i własnych osądów odbija się na naszej psychice. Oto, co usłyszałam niedawno od pewnej kobiety: „Nie ufam lekarzom. Nie lubię leczenia. Mimo to mam obsesję na tym punkcie i nieustannie szukam u siebie dolegliwości. Chodzę po lekarzach w poszukiwaniu odpowiedzi i jestem zła, kiedy jedyne, co mają do zaoferowania, to leki i operacje”. Inne kobiety, którym proponuje się alternatywne sposoby leczenia, odrzucają je, twardo wierząc, że pomóc im mogą jedynie leki lub zabiegi operacyjne. Większość kobiet nauczono szukać odpowiedzi na zewnątrz, ponieważ żyjemy w społeczeństwie, w którym tak zwani eksperci podważają i podporządkowują sobie nasz osąd, w społeczeństwie, w którym nie szanuje się, nie wspiera, a często nawet nie uznaje naszej zdolności do uzdrowienia siebie czy zachowania zdrowia bez nieustannego wsparcia z zewnątrz.
Jako lekarz zostałam wyszkolona do tego, aby być paternalistycznym, wszechwiedzącym ekspertem z zewnątrz. Natomiast społeczeństwo warunkuje się tak, by wierzyło, że lekarze, niedościgniony wzór zdrowych zachowań, potępiają pacjentów za wszelkie niedociągnięcia. Zawsze zdumiewało mnie oczekiwanie moich pacjentek, że będę na nie krzyczała za to, że nie pojawiły się na corocznym badaniu cytologicznym czy mammografii – i rzeczywiście tak robiłam (podobnie jak większość moich kolegów z pracy)!
Medycyna z założenia koncentruje się na patologiach. Naukowcy rzadko badają zdrowych ludzi, a kiedy ktoś chory na przewlekłą lub nieuleczalną chorobę zdrowieje, tym samym podważając statystyczne rokowania, pracownicy służby zdrowia zamiast zbadać, dlaczego tak się stało, często składają to na karb złej diagnozy wstępne. Na akademii medycznej uczyłam się, praktykując na chorych ludziach i na zwłokach. Uprzedzano mnie, co może się nie udać. Uczono mnie, abym spodziewała się wszystkiego, co najgorsze i była na to przygotowana. Podczas praktyki położniczo-ginekologicznej uczono mnie, że poród fizjologiczny to rozpoznanie, które się stawia post factum i w każdej chwili, bez ostrzeżenia, może się on przerodzić w katastrofę. Kiedy lekarze nie poddają w wątpliwość tego typu treningu, lęk i napięcie, jakie ze sobą wnoszą na salę, w której kobieta rodzi, mogą zwiększyć niepokój, wywołując zmiany hormonalne w jej ciele, które, jeśli nie zostaną przerwane, uruchamiają kaskadę zjawisk fizjologicznych, ostatecznie prowadząc do wysokiego wskaźnika porodów patologicznych i cesarskich cięć.
Nasza kultura i medycyna konwencjonalna wierzą, że zbawi nas technologia i badania, że można kontrolować i zmierzyć każdy czynnik i jeśli tylko mielibyśmy więcej danych z większej liczby badań, bylibyśmy w stanie poprawić stan naszego zdrowia, wyleczyć choroby i żyć długo i szczęśliwe. Amerykanie i ich lekarze stawiają znak równości między zintensyfikowanym działaniem a poprawą opieki. Wierzymy także, że możemy „kupić” odpowiedź, płacąc za nią grube pieniądze. I po raz kolejny ignorujemy nasze wewnętrzne przewodnictwo i nie ufamy zdolnościom samouzdrawiania.
Lekarze zalecają wykonywanie wielu badań, ponieważ czują się nieswojo, gdy nie są czegoś pewni. Nauczono ich zachowywać się tak, jakby niepewność była nie do przyjęcia. Im więcej dostaną informacji, tym większą mają pewność co do słuszności postawionej przez siebie diagnozy, nawet gdy ich zaufanie względem informacji nie jest uzasadnione. Brak pewności jest tak samo niewygodny dla klientów służby zdrowia jak dla lekarzy. Pacjenci chcą mieć pewność. Na przykład, kiedy ludzie pytają mnie o opryszczkę narządów płciowych, chcą wiedzieć: „Skąd się to wzięło? Skąd mogę mieć pewność, że nikogo nie zarażę?” W gruncie rzeczy na te pytania nie da się odpowiedzieć z absolutną pewnością.
Jeśli chodzi o samych lekarzy – my to wszystko wiemy. Rodzi się przez to podejście „rób tak, jak mówię, nie tak – jak robię”. Znakomicie obrazuje to sprawozdanie Uniwersytetu Kalifornijskiego, z którego wynika, że 50% lekarek nie przeprowadza comiesięcznego badania piersi, chociaż zalecają je swoim pacjentkom (więcej na ten temat w rozdziale 10: Piersi). Znam to ze swojego doświadczenia jak i z relacji moich koleżanek z pracy. Myślę, że rozbieżność pomiędzy tym, co lekarze zalecają pacjentom, a tym, co robią sami, ma coś wspólnego z wiedzą dla „wtajemniczonych”. My za dużo wiemy. O wiele bardziej zdajemy sobie sprawę z ograniczeń medycyny niż nasze pacjentki. Nie zdradzamy się z tym jednak, gdyż mogłoby to zniszczyć efekt placebo, jakim jest wiara w nas! Ten dylemat mógłby zostać rozwiązany, gdyby zarówno lekarze jak i pacjentki uznali, że nie wszystko można zrozumieć i wzięli pod uwagę informacje kryjące się za objawem. Takie podejście rozbudza wewnętrzne przewodnictwo i daje się pogodzić z każdym rodzajem terapii!
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Warto wiedzieć
Dr Christiane Northrup – wizjonerka, pionierka i autorytet w dziedzinie kobiecego zdrowia i dobrostanu. Jest absolwentką Dartmouth Medical School i New Tufts England Medical Center. Jest dyplomowaną położną-ginekolożką z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem w badaniach klinicznych i nauczaniu.Kierując się przekonaniem o tym, że ciało, umysł i dusza tworzą jedną całość, dr Northrup pomaga kobietom w odnajdowaniu siły, dzięki której mogą zestroić się ze swoim wrodzonym, wewnętrznym przewodnictwem i osiągnąć pełnię zdrowia.
Jako była przewodnicząca American Holistic Medical Association i były adiunkt położnictwa i ginekologii na University of Vermont College docenia potrzebę partnerstwa pomiędzy najlepszymi praktykami medycyny konwencjonalnej i komplementarnej (alternatywnej).
Jest autorką dwóch bestsellerów New York Timesa: Women’s Bodies, Women’s Wisdom i The Wisdom of Menopause. Jej trzecia książka pt. Mother-Daughter Wisdom została nominowana do nagrody Quill w 2005 roku oraz była wybrana książką roku 2005 serwisu Amazon w dwóch kategoriach: rodzicielstwo i zdrowie psychofizyczne.
Redaguje miesięcznik Women's Health Wisdom i dwumiesięcznik Dr. Christiane Northrup.
Była gościem w siedmiu programach telewizyjnych m.in. takich jak: the Oprah Winfrey Show, the Today Show, NBC Nightly News, The View, the Rachael Ray Show, Good Morning America oraz ABC’s 20/20. W swoim programie radiowym Flourish! (Rozkwitaj!) na falach radia Hay House oraz za pośrednictwem Women’s Wisdom Circle dzieli się z kobietami wieloma trafnymi radami, które dotyczą stylu życia i zdrowia.
Mieszka w Maine. Więcej informacji na www.DrNorthrup.com
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Słownik medyczny angielsko-polski polsko-angielski
- Anatomia miłości - nowe spojrzenie. Co nowego znajdziecie w tym wydaniu?
- Nowa autorska książka mistrza wywierania wpływu
- Najlepiej sprzedająca się książka do psychologii w Stanach Zjednoczonych
- Nowe wydanie najlepiej sprzedającego się podręcznika biologii na świecie
- Koncentracja. Skuteczny trening skupiania uwagi
- Szkolne wyzwania. Jak mądrze wspierać dziecko w dorastaniu?
- Dziesięć rozmów, które musisz przeprowadzić ze swoim synem
- Autoterapia. Pokonaj problemy, stres i lęki
- Św. Hildegarda leczy alergie
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA