Andrzej Niewinny Dobrowolski
Zastanawiam się czasem, po jakie licho jest mi potrzebne zawracanie sobie głowy ściąganiem gaci przed publicznością. Pieniędzy mi nie potrzeba, stresu i zobowiązań jeszcze mniej, z próżności zaczynam się powoli wypróżniać, światu nic ważnego do powiedzenia nie mam - po co mi ta beczka śmiechu? Jedynym logicznym wytłumaczeniem jest, że po prostu lubię pisać. Odkąd pamiętam, zawsze lubiłem, a w latach młodzieńczych, kiedy pasowałem się jeszcze z przyszłością, wydzierając jej co lepsze kęski, nalatawszy się w wyobraźni wojskowym odrzutowcem, marzyło mi się zostać dziennikarzem. Pierwszy sukces na tym polu odniosłem w trzeciej dziewiątej, kiedy to skacowany po całonocnym graniu na weselu napisałem w czasie długiej pauzy wypracowanie pod tytułem "Pijaństwo w dawnej Polsce na kanwie twórczości Kochanowskiego". Miałem już wtedy niejakie doświadczenia w Kochanowskim i autentyczność wypracowania została dostrzeżona przez polonistę. Powiedział mi wtedy, pamiętam jak wczoraj: "Oj, Dobrowolski, Dobrowolski, gdybyś ty się nie złachudrzył, zanim dorośniesz, kto wie, czy nie wyrósłby z ciebie nawet jaki człowiek, ale szanse widzę marne".
Więcej okazji do zauważania moich wypracowań polonista już nie miał, ponieważ krótko potem zrezygnowałem ze szkoły, obraziwszy się na nauczycielkę francuskiego, starą panią Golenhoffer.
Z nią to właśnie mieliśmy mieć kończącą zajęcia lekcję, którą w ostatniej chwili odwołano. Jednak kiedy byliśmy już przy wyjściu, woźny stanął w drzwiach i zagonił nas z powrotem do klasy. Zmiana zarządzenia. A my z kolegą chwilę przedtem opróżniliśmy w ubikacji plastykowy bidon wina roboty mojej mamusi, które chytrze ściągałem czerwonym wężem od lewatywy przez wywierconą dziurę w tylnej ścianie komórki.
Było to przed wakacjami, dzień słoneczny, gorący, moja ławka stała koło okna wychodzącego na południe. Może gdyby nie ten upał, udałoby mi się jakoś sprzeciwić żołądkowi próbującemu nie skorzystać z poczęstunku. No cóż, nie udało się. Pani Golenhoffer powiedziała wtedy (znaczy już po ocuceniu z pomocą przywołanego woźnego), że jak uczy w szkole czterdzieści dwa lata, nigdy jeszcze nie przydarzyło się jej coś podobnego, tytułując mnie jednocześnie niegodnym tytułu ucznia. Na co ja odparłem, że nie zamierzam dostarczać jej więcej atrakcji w karierze i żegnam ją na zawsze. Wiadomo, różne głupstwa plecie się po pijaku, ale nie mogłem przecież robić z gęby cholewy.
Teraz, po latach, myślę sobie, że pewno dobrze się stało, jak się stało. Koledzy z dwóch ósmych oraz wspomnianych trzech dziewiątych klas pozostawali jakimiś doktorami, dyrektorami, dyrygentami czy jeszcze czymś tam na de i dzisiaj omotani pajęczyną układów oraz obowiązków z trudem dźwigają na zgarbionych plecach ciężkie od zasług kariery, podczas gdy ja wstaję rano, zrobię siku, pocałuję żonę w nos i jeśli mam akurat takie życzenie, wracam do łóżka obadać, czy na drugim boku leży się równie wygodnie. Nikogo nie muszę leczyć, nikim zarządzać ani dyrygować. Jeśli zaś naszła by mnie ludzka ochota okazania nad kimś wyższości, mogę sobie spokojnie obszczekać psa sąsiada, bo z nim się rozumiemy i on wie, że mi szybko mija. Zresztą ja jemu pozwalam na to samo.
A w ogóle gdybym już wtedy wiedział, że wszystko, co nam los zsyła, jest wyłącznie dobre i korzystne, to i tą podławkową plamą na honorze też bym się nie martwił, wiedząc, że pewnością i ona na coś się przyda. Teraz to widzę, ale przedtem... No tak, ale wtedy nie wiedziałem jeszcze, że nie należy pić na słońcu.
Więcej okazji do zauważania moich wypracowań polonista już nie miał, ponieważ krótko potem zrezygnowałem ze szkoły, obraziwszy się na nauczycielkę francuskiego, starą panią Golenhoffer.
Z nią to właśnie mieliśmy mieć kończącą zajęcia lekcję, którą w ostatniej chwili odwołano. Jednak kiedy byliśmy już przy wyjściu, woźny stanął w drzwiach i zagonił nas z powrotem do klasy. Zmiana zarządzenia. A my z kolegą chwilę przedtem opróżniliśmy w ubikacji plastykowy bidon wina roboty mojej mamusi, które chytrze ściągałem czerwonym wężem od lewatywy przez wywierconą dziurę w tylnej ścianie komórki.
Było to przed wakacjami, dzień słoneczny, gorący, moja ławka stała koło okna wychodzącego na południe. Może gdyby nie ten upał, udałoby mi się jakoś sprzeciwić żołądkowi próbującemu nie skorzystać z poczęstunku. No cóż, nie udało się. Pani Golenhoffer powiedziała wtedy (znaczy już po ocuceniu z pomocą przywołanego woźnego), że jak uczy w szkole czterdzieści dwa lata, nigdy jeszcze nie przydarzyło się jej coś podobnego, tytułując mnie jednocześnie niegodnym tytułu ucznia. Na co ja odparłem, że nie zamierzam dostarczać jej więcej atrakcji w karierze i żegnam ją na zawsze. Wiadomo, różne głupstwa plecie się po pijaku, ale nie mogłem przecież robić z gęby cholewy.
Teraz, po latach, myślę sobie, że pewno dobrze się stało, jak się stało. Koledzy z dwóch ósmych oraz wspomnianych trzech dziewiątych klas pozostawali jakimiś doktorami, dyrektorami, dyrygentami czy jeszcze czymś tam na de i dzisiaj omotani pajęczyną układów oraz obowiązków z trudem dźwigają na zgarbionych plecach ciężkie od zasług kariery, podczas gdy ja wstaję rano, zrobię siku, pocałuję żonę w nos i jeśli mam akurat takie życzenie, wracam do łóżka obadać, czy na drugim boku leży się równie wygodnie. Nikogo nie muszę leczyć, nikim zarządzać ani dyrygować. Jeśli zaś naszła by mnie ludzka ochota okazania nad kimś wyższości, mogę sobie spokojnie obszczekać psa sąsiada, bo z nim się rozumiemy i on wie, że mi szybko mija. Zresztą ja jemu pozwalam na to samo.
A w ogóle gdybym już wtedy wiedział, że wszystko, co nam los zsyła, jest wyłącznie dobre i korzystne, to i tą podławkową plamą na honorze też bym się nie martwił, wiedząc, że pewnością i ona na coś się przyda. Teraz to widzę, ale przedtem... No tak, ale wtedy nie wiedziałem jeszcze, że nie należy pić na słońcu.
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Cuda alternatywnej medycyny
- Złota rybka
- W czym moge pomóc?
- Zdrowie w Nałęczowie
- Gen T/4M pośrednim sygnalizatorem talentu
- Drut w spirali
- Zdrowie na budowie
- Wyborowa
- Szerokie tory
- Pamiętnik komiwojażera
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA