Andrzej Niewinny Dobrowolski
Idąc za przykładem bogatszych, a mimo to lubianych sąsiadów, postanowiliśmy z żoną rozszerzyć horyzont widzialnego świata, jaki umożliwia telewizja satelitarna, i zafundować sobie prezent w postaci dekodera Polsatu. Za 500 złotych 22 polskie kanały! Trzeba tylko dopuścić się oszustwa i wynająć urządzenie na kogoś mieszkającego w kraju. Do udziału w przestępstwie namówiliśmy szwagra. Zadzwonił, gdzie trzeba, aparat zamówił, obiecali najpóźniej za dwa tygodnie dostarczyć.
Po trzech tygodniach zadzwoniłem do biura zamawiania dekoderów.
- W czym mogę pomóc? - usłyszałem miły głos przetłumaczony z amerykańskiego na nowopolski.
Przedstawiłem sprawę, rozpoczynając również żartem:
- Towariszcz żeńszczino, pożyczcie sto złotych.
Po chwili zdumionej ciszy wróciłem jednak na nowopolski, rzuciłem "łał! super! to był dżołk, udało mi się panią nabrać" i wziąłem się do wyjaśniania nieskomplikowanej w zasadzie kwestii: Dekoder zamówiony, dwa tygodnie minęło, dwudziestu dwu kanałów brak. Co jest i dlaczego?
W czym mogę pomóc odpowiedziało, że już wysłali, postukało w klawisze komputera (albo w coś co miało naśladować taki dźwięk), potwierdziło, co powiedziało, złożyło mi życzenia miłego dnia i dało do zrozumienia, że rozmowę uważa za skończoną.
Zrozumiałem, podziękowałem i odłożyłem słuchawkę. Za tydzień zadzwoniłem ponownie. Tym razem w czym mogę pomóc miało inny głos, męski, ale też powiedziało, że wysłało, postukało, potwierdziło i dało do zrozumienia.
W następny poniedziałek nie dałem się zwieść i zażądałem rozmowy z dowództwem. Z początku próbowano mi to wyperswadować, twierdząc - podobnie, jak poprzednio - że dekoder jest na pewno wysłany, ale upartość zaowocowała sukcesem i zostałem "przełączony na kierowniczkę".
Nie wiem kto wymyślił coś tak kretyńskiego jak pozytywki telefoniczne, które za pieniądze dzwoniącego nadają nieznośnym, piskliwym, elektronicznym tonem powtarzaną w kółko melodyjkę. Nie wiem również, jaki cwaniak sprzedał te pozytywki całej Polsce. Wiem natomiast, że jeśliby policzyć, ile pieniędzy wydają codziennie Polacy na słuchanie ragtime´u Scota Joplina lub Congratulations Clifa Richarda w irytującym wykonaniu setek tysięcy elektronicznych piskadełek, byłoby tego na pewno nie mniej, niż kosztuje bezsensownie wypalana benzyna na niezsynchronizowanych światłach sygnalizacyjnych w tysiącach miast i miasteczek.
Aby ostrzec rodaków przed niesłownymi urzędnikami Polsatu, postanowiłem powyższy tekst wysłać do jednej z zaprzyjaźnionych warszawskich gazet. Zacząłem dzwonić. Długo, niezmordowanie, wystukując wciąż te same cyfry i słysząc wciąż to samo tuu...tuu...tuu... - zajęty. Aż po jakichś dziesięciu minutach, hurrra! jest normalny sygnał! Odchrząknąłem nerwowo, poprawiając odruchowo krawat, a w myślach powtórzyłem jeszcze raz żart przygotowany na powitanie. Niestety do żadnej rozmowy nie doszło, jako że w słuchawce zamiast oczekiwanego głosu sekretarki redaktora usłyszałem... proszę?, zgadliście Państwo: ta, ra, ra, ra, taaa, ta raaa, ta raaa...
Sprawa dekodera trwa nadal. Na kierowniczkę się nie doczekałem, zrujnowawszy nerwy pozytywką. Telefon udało się jakoś posklejać, funkcjonuje. Przepraszam, muszę kończyć, bo właśnie dzwoni.
- Proszę? Tak, to ja. W czym mogę pomóc?
Po trzech tygodniach zadzwoniłem do biura zamawiania dekoderów.
- W czym mogę pomóc? - usłyszałem miły głos przetłumaczony z amerykańskiego na nowopolski.
Przedstawiłem sprawę, rozpoczynając również żartem:
- Towariszcz żeńszczino, pożyczcie sto złotych.
Po chwili zdumionej ciszy wróciłem jednak na nowopolski, rzuciłem "łał! super! to był dżołk, udało mi się panią nabrać" i wziąłem się do wyjaśniania nieskomplikowanej w zasadzie kwestii: Dekoder zamówiony, dwa tygodnie minęło, dwudziestu dwu kanałów brak. Co jest i dlaczego?
W czym mogę pomóc odpowiedziało, że już wysłali, postukało w klawisze komputera (albo w coś co miało naśladować taki dźwięk), potwierdziło, co powiedziało, złożyło mi życzenia miłego dnia i dało do zrozumienia, że rozmowę uważa za skończoną.
Zrozumiałem, podziękowałem i odłożyłem słuchawkę. Za tydzień zadzwoniłem ponownie. Tym razem w czym mogę pomóc miało inny głos, męski, ale też powiedziało, że wysłało, postukało, potwierdziło i dało do zrozumienia.
W następny poniedziałek nie dałem się zwieść i zażądałem rozmowy z dowództwem. Z początku próbowano mi to wyperswadować, twierdząc - podobnie, jak poprzednio - że dekoder jest na pewno wysłany, ale upartość zaowocowała sukcesem i zostałem "przełączony na kierowniczkę".
Nie wiem kto wymyślił coś tak kretyńskiego jak pozytywki telefoniczne, które za pieniądze dzwoniącego nadają nieznośnym, piskliwym, elektronicznym tonem powtarzaną w kółko melodyjkę. Nie wiem również, jaki cwaniak sprzedał te pozytywki całej Polsce. Wiem natomiast, że jeśliby policzyć, ile pieniędzy wydają codziennie Polacy na słuchanie ragtime´u Scota Joplina lub Congratulations Clifa Richarda w irytującym wykonaniu setek tysięcy elektronicznych piskadełek, byłoby tego na pewno nie mniej, niż kosztuje bezsensownie wypalana benzyna na niezsynchronizowanych światłach sygnalizacyjnych w tysiącach miast i miasteczek.
Aby ostrzec rodaków przed niesłownymi urzędnikami Polsatu, postanowiłem powyższy tekst wysłać do jednej z zaprzyjaźnionych warszawskich gazet. Zacząłem dzwonić. Długo, niezmordowanie, wystukując wciąż te same cyfry i słysząc wciąż to samo tuu...tuu...tuu... - zajęty. Aż po jakichś dziesięciu minutach, hurrra! jest normalny sygnał! Odchrząknąłem nerwowo, poprawiając odruchowo krawat, a w myślach powtórzyłem jeszcze raz żart przygotowany na powitanie. Niestety do żadnej rozmowy nie doszło, jako że w słuchawce zamiast oczekiwanego głosu sekretarki redaktora usłyszałem... proszę?, zgadliście Państwo: ta, ra, ra, ra, taaa, ta raaa, ta raaa...
Sprawa dekodera trwa nadal. Na kierowniczkę się nie doczekałem, zrujnowawszy nerwy pozytywką. Telefon udało się jakoś posklejać, funkcjonuje. Przepraszam, muszę kończyć, bo właśnie dzwoni.
- Proszę? Tak, to ja. W czym mogę pomóc?
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Cuda alternatywnej medycyny
- Złota rybka
- Zdrowie w Nałęczowie
- Gen T/4M pośrednim sygnalizatorem talentu
- Wino
- Drut w spirali
- Zdrowie na budowie
- Wyborowa
- Szerokie tory
- Pamiętnik komiwojażera
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA