PORADNIA INTERNETOWA - ZDROWIE i MEDYCYNA - ZdroweMiasto.PL - LEKARZE DLA INTERNAUTÓW
Strona główna » Poczekalnia » Humor » Szerokie tory

Szerokie tory

ANDRZEJ NIEWINNY DOBROWOLSKI

Andrzej Niewinny Dobrowolski

www.niewinny.zdrowemiasto.pl | dodane 17-01-2009

Andrzej Niewinny Dobrowolski odbiera nagrodę w konkursie literackim. XI ŚWIATOWE FORUM MEDIÓW POLONIJNYCH Tarnów - Lublin - Warszawa 2-8 września 2003 r.
 
  Oczywiście znaliśmy porę odjazdu pociągu i żona, szczera z natury, wygadała się już na samym początku. Informacja ucieszyła się, nie powiem, i przez moment jakby włożyła pomiędzy zmarszczki swojej okopconej buzi coś na podobieństwo uśmiechu. Ale może uległem złudzeniu, trudno orzec. W każdym razie powiedziała: "Taaak, taaak, macie państwo rację, jest tu taki, tylko mi się, piernik, zamazał marmeladą. O! Tu go mam, widzi pani?!" Zamaz marmeladą dotyczył wytłuszczonego zeszytu w kratkę z nabazgranymi długopisem porami przyjazdów i odjazdów pociągów z tutejszej stacji. Na zadane bez szczególnej potrzeby ani złośliwości pytanie, jak daleko może być stąd do Przemyśla, urzędniczka skupiła się starannie, stłamsiła końcówką długopisu kopcący w przepełnionej popielniczce niedopałek, przywdziała na powrót służbową powagę i stwierdziła: "To na pewno będzie spory kawał, ale jaki, to nie jestem pewna", zaś moja niezdrowo pobudzona ciekawość na odchodne dotycząca odległości do Rzeszowa wyzwoliła w nerwowo zapalającej świeżego papierosa informacji rozbrajającą szczerość okazaną wyznaniem: "Drodzy państwo, dajcież mi już spokój. Skąd ja mogę wiedzieć takie rzeczy?
  Zaopatrzywszy się z braku zimnej coca coli w letnią pepsi, udaliśmy się w dalszą drogę.
  Wreszcie Przemyśl. Hal dworca urządzony z iście wschodnim przepychem: Migotliwe kryształy wisiorków wielkiego żyrandola, lampiony, kapiące ze ścian złoto dopełniające się z niebiańskim błękitem wyrazistych fresków w stiukowych obramowaniach pod cerkiewnym zwieńczeniem kopuły sufitu. Na poziomie parteru, wzdłuż ścian, przeszklone konfesjonały biletowych kas. Przed nimi ogonki wiernych. Najbliżsi, w głębokim ukłonie, z przejęciem zwierzają się obojętnej minie kasjerki, dokąd pragnęliby przetransportować siebie oraz swoje wielgachne, czerwono-niebiesko-płowo-brudne torby na rozchybotanych dwukółkach. Przez półkolistą szparę w szybie wsuwają ofiarę, otrzymując z drugiej strony opłatek biletu, który skrzętnie, jak relikwie, chowają do zapiętej na agrafkę płóciennej torebki, pod biustonosz czy po prostu do sekretnej kieszeni z błyskawicznym zamkiem przyszytej grubą dratwą po wewnętrznej stronie schowanych pod maskującymi kalesonami dodatkowej pary solidnych, nieprzemakających majtek. Do kompletnego obrazu polsko-ukraińskiego obrządku kolejowego wydawało się brakować jedynie wyłożonych przed okienka stuł do ucałowania oraz klęczników, na których można by w skupieniu przeliczyć drobne otrzymanej reszty.
  Ustawiliśmy się w kolejce za jednym panem, ale, choć bez porozumieniewania, jednocześnie i natychmiast wykonaliśmy na niesłyszalną komendę dwa kroki w tył. Pan ów używał zdecydowanie nieznanego nam dezodorantu. W ciemno-jesiennej koszuli w przekwitłe, a może nawet zwiędłe już chryzantemy oraz w zmęczonych popuszczonymi w kroku szwami sztywno-beżowych spodniach, wypięty z łagodną szczerością na nieważny chwilowo świat poza nim, oparł się skulony nabożnie o marmurowy parapet przedszybia kasy, pertraktując z ukrytą w mrocznej głębi kasjerką na temat podróży do Kłajpedy. Wykonawszy kilka ukłonów z dodatkowymi wyjaśnieniami, wyjął wreszcie z tylnej kieszeni spodni kilka wysłużonych banknotów, sprawdził skrupulatnie ilość zer na każdym, po czym wsunął je w wycięty półksiężyc szyby, z którego po chwili wysunęło się ubrane w kartonik biletu pozwolenie na przejazd do miejscowości posiadającej wspomnianą sympatyczną nazwę.
  Załatwiwszy swoją sprawę, odzyskał widać na powrót potrzebę zainteresowania się otaczającym go światem - którego najbliższy element stanowiliśmy właśnie my - bo odwrócił się i spojrzał na nas w sposób mniej więcej taki, w jaki zwykle spogląda się na uczesanego w koguci grzebień zielonego wróbla w różowej kamizelce z pikowanego adamaszku. Niewykluczone, iż mój wywinięty włosiem na wierzch kożuszek bez rękawów, kapelusz, laska oraz rękawiczki bywają strojem nie codziennie spotykanym w Kłajpedzie.


Andrzej Niewinny Dobrowolski, 17-01-2009, www.niewinny.zdrowemiasto.pl

Poinformuj znajomych o tym artykule:

REKLAMA
hemoroidy Krakow
Leczymy urazy sportowe
hemoroidy szczelina odbytu przetoki zylaki konczyn dolnych
------------

REKLAMA
Czytaj
Czytaj
Czytaj
Czytaj
Czytaj
REKLAMA
Leczymy urazy sportowe