Andrzej Niewinny Dobrowolski
Gość jak gdyby rozumiejąc pytanie pana Sanaba, wszedł na jego wdechu w dalszy ciąg opowiadania.
- W kolejce do kontroli paszportów rozmawiałem akurat z poznanym w samolocie gościem, co też przyjechał do Polski w interesach. Właśnie mówił mi, że ta firma do której jedzie, wysłała po niego auto, kiedy w głośniku powiedzieli, żeby Erik Johansson z Göteborga, zgłosił się do informacji. Myślałem, że może się przesłyszałem. Pytam go: "słyszał pan, kogo wołają?". Mówi, że nie usłyszał. Poprosiłem, żeby mi przypilnował kolejki i poszedłem się dowiedzieć, czy to czasem nie do mnie. Przy okienku stali ci tutaj panowie, a taka ładna blondyneczka z mikrofonem mówi, że oni są właśnie z tej firmy, do której jadę. Zadowolony wróciłem do kolejki i pochwaliłem się znajomemu, że ja auto mam już załatwione. Nawet się ugryzłem w język, bo on był w takiej samej sytuacji, a oczekujących było jak mrówek. Chociaż na niego mieli czekać znajomi Szwedzi, to przynajmniej wiedział, jak wyglądają. No i z językiem nie miał kłopotów. Za chwilę doszła nasza kolejka do celników i zaraz potem byłem już w aucie.
- Co on mówi, co on mówi? - puścił replaya pan Sanab.
- On mówi, że panowie się bardzo inteligentnie zachowali, wyławiając go z kolejki, tylko dalej nie wie, dlaczego ten pokój nie wygląda na Przedsiębiorstwo Usług Branżowych w Strzyżewicach, na dodatek imienia Grzegorza Wójcickiego, a jeśli wygląda, to dlaczego nie ma tutaj dyrektora, który odwiedzał jego firmę w Göteborgu.
- A skąd ja mam wiedzieć, kto jego odwiedzał w Göteborgu? I po jaką cholerę przyłaził do nas, jak myśmy wołali Erika Johanssona. No niech go pan wreszcie spyta: po jaką cholerę! Tylko niech pan nie mówi "cholera", bo jak by nie było to w końcu nasz gość - ustalił mi już na dobre rolę tłumacza pan Sanab.
- Rozumiem, że informacja dotyczyła kogoś innego o tym samym nazwisku - zwróciłem się do Szweda - i stąd małe nieporozumienie.
- Panie, nas, Erików Johanssonów, w göteborskiej książce telefonicznej cała strona maczkiem - pożalił się na odindywidualizowany los zapytany, dodając z rezygnacją: do jasnej cholery z takim nazwiskiem! - Na szczęście, jak wiadomo, na cholerę mówi się po szwedzku "diabli szajs", bo pan Sanab mógłby pomyśleć, że nie podporządkowałem się zaleceniom odnośnie formy tłumaczonego tekstu.
- No i co? Po co? - warknął na mnie pan Sanab, wskazując głową obwinionego.
- Co po co? - podnosząc brwi, nastawiłem ucha w stronę pana Sanaba, bo zgubiłem wątek.
- Po co przyłaził, jak nie on? - zostałem naprowadzony na świeży trop rozmowy.
- Ale to on - odpowiedziałem.
- Jak on? To on jest on? Erik Johansson? - znacznie wyżej niż ja przed chwilą podniósł brwi pan Sanab.
- Tak. Ten, tylko że nie ten. Co piąty Szwed nazywa się Johansson, a co dziesiąty na dodatek Erik - zmyśliłem statystykę z pewnością niezbyt oddaloną od prawdy.
- W kolejce do kontroli paszportów rozmawiałem akurat z poznanym w samolocie gościem, co też przyjechał do Polski w interesach. Właśnie mówił mi, że ta firma do której jedzie, wysłała po niego auto, kiedy w głośniku powiedzieli, żeby Erik Johansson z Göteborga, zgłosił się do informacji. Myślałem, że może się przesłyszałem. Pytam go: "słyszał pan, kogo wołają?". Mówi, że nie usłyszał. Poprosiłem, żeby mi przypilnował kolejki i poszedłem się dowiedzieć, czy to czasem nie do mnie. Przy okienku stali ci tutaj panowie, a taka ładna blondyneczka z mikrofonem mówi, że oni są właśnie z tej firmy, do której jadę. Zadowolony wróciłem do kolejki i pochwaliłem się znajomemu, że ja auto mam już załatwione. Nawet się ugryzłem w język, bo on był w takiej samej sytuacji, a oczekujących było jak mrówek. Chociaż na niego mieli czekać znajomi Szwedzi, to przynajmniej wiedział, jak wyglądają. No i z językiem nie miał kłopotów. Za chwilę doszła nasza kolejka do celników i zaraz potem byłem już w aucie.
- Co on mówi, co on mówi? - puścił replaya pan Sanab.
- On mówi, że panowie się bardzo inteligentnie zachowali, wyławiając go z kolejki, tylko dalej nie wie, dlaczego ten pokój nie wygląda na Przedsiębiorstwo Usług Branżowych w Strzyżewicach, na dodatek imienia Grzegorza Wójcickiego, a jeśli wygląda, to dlaczego nie ma tutaj dyrektora, który odwiedzał jego firmę w Göteborgu.
- A skąd ja mam wiedzieć, kto jego odwiedzał w Göteborgu? I po jaką cholerę przyłaził do nas, jak myśmy wołali Erika Johanssona. No niech go pan wreszcie spyta: po jaką cholerę! Tylko niech pan nie mówi "cholera", bo jak by nie było to w końcu nasz gość - ustalił mi już na dobre rolę tłumacza pan Sanab.
- Rozumiem, że informacja dotyczyła kogoś innego o tym samym nazwisku - zwróciłem się do Szweda - i stąd małe nieporozumienie.
- Panie, nas, Erików Johanssonów, w göteborskiej książce telefonicznej cała strona maczkiem - pożalił się na odindywidualizowany los zapytany, dodając z rezygnacją: do jasnej cholery z takim nazwiskiem! - Na szczęście, jak wiadomo, na cholerę mówi się po szwedzku "diabli szajs", bo pan Sanab mógłby pomyśleć, że nie podporządkowałem się zaleceniom odnośnie formy tłumaczonego tekstu.
- No i co? Po co? - warknął na mnie pan Sanab, wskazując głową obwinionego.
- Co po co? - podnosząc brwi, nastawiłem ucha w stronę pana Sanaba, bo zgubiłem wątek.
- Po co przyłaził, jak nie on? - zostałem naprowadzony na świeży trop rozmowy.
- Ale to on - odpowiedziałem.
- Jak on? To on jest on? Erik Johansson? - znacznie wyżej niż ja przed chwilą podniósł brwi pan Sanab.
- Tak. Ten, tylko że nie ten. Co piąty Szwed nazywa się Johansson, a co dziesiąty na dodatek Erik - zmyśliłem statystykę z pewnością niezbyt oddaloną od prawdy.
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Cuda alternatywnej medycyny
- Złota rybka
- W czym moge pomóc?
- Zdrowie w Nałęczowie
- Gen T/4M pośrednim sygnalizatorem talentu
- Wino
- Drut w spirali
- Zdrowie na budowie
- Wyborowa
- Szerokie tory
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA