Andrzej Niewinny Dobrowolski
Pan Sanab, jakby dopuszczając myśl, iż można było zrazu nie dostrzec bladosiwej plamy nieszczęścia zakrzepłej na szlachetnym półmacie delikatnej skóry sofy, wskazał palcem w stronę palmy, dodając rezolutnie:
- O, to ten. Mam rację, że nie ten?
- Zdecydowanie nie ten - potwierdziłem trafność intuicji gospodarza, spotykając się ze wzrokiem nie na żarty wylęknionego teraz Szweda, skazanego od kilku godzin na nieme pertraktacje z potęgującą się z każdą chwilą czarną trwogą jego obolałej niewiedzy.
Po usłyszeniu mojego "hej" gość poderwał się i wrzasnął: "nej! men hej!", po czym wydał z siebie przeciągłe tchnienie prawdopodobnie zbliżone do tego, jakie kiedyś będzie jego ostatnim. Tym razem posiadało ono najwyraźniej znamiona tchnienia nadziei. Jeszcze przez sekundę jakby zawahał się, czy nie jesteśmy aby następnymi ofiarami porwania sprowadzonymi w odludzie w celu ukrycia do czasu otrzymania okupu lub wykonania egzekucji, ale w już w następnej zrozumiał, że został uratowany.
- Tak, wiedziałem. Wiedziałem cały czas, że to musi być jakaś pomyłka - próbował zebrać roztrzęsioną na wybojach odwagę, szukając pośród nerwowych grymasów jakiejś miny, która względnie nadawałaby się do sytuacji. Szło mu to jednak dość opornie, bo a to śmiał się na wpół histerycznie, to znów wdziewał pod gęste owłosienie szpakowatej brody nastroszoną powagę wymieszaną z tragikomicznym uniesieniem brwi marszczących czoło w rzymską dwójkę.
- Ja zauważyłem od razu, już po jakichś stu kilometrach, że my jedziemy na południe - kontynuował, podniecając się coraz bardziej własną opowieścią - a - tutaj spojrzał na dokument wyjęty uprzednio z teczki - Sci-sie-fi-se leżą przecież na północ. Próbowałem się dowiedzieć, czy oni na pewno są - spojrzał znów do zadrukowanej kartki - z Psie-sie-bio-stfa Uslog Bran-sio-wysz imien-ia Gr-ze-gor-za Woj-sis-kiego w Sci-sie-fi-sasz, ale wszystkie rzeczy miałem w bagażniku, a za Boga nie mogłem sobie przypomnieć nazwy tej cholernej fabryki, nie mówiąc o miejscowości. Ten wyższy z wąsami na moje prośby o zatrzymanie auta, żebym się mógł dostać do aktówki, pytał mnie tylko: "ar ju mister Erik Johanson from słiden". Po czym zadowolony z siebie dodawał "gud, gud". Tyle było z nim gadania.
- Co on mówi, co on mówi? - nasyciwszy się brzmieniem obcej mowy, puścił z wodzy ciekawość pan Sanab.
- On mówi, że kilka różnych myśli zdążyło mu przejść przez głowę, kiedyście go tu wieźli. Część z nich nie była za wesoła, ale cieszy się, że może być waszym gościem. Dziękuje również pańskiemu szwagrowi za umilanie podróży rozmową - streściłem wypowiedź Szweda.
- Słyszysz Zenek, ten pan ci dziękuje. Ale za co, ty przecież do niego raptem dwa razy gębę otworzyłeś.
- Powiedz, że proszę i że nie ma za co - bąknął szwagier, ukłoniwszy się jednocześnie z uszanowaniem w stronę palmy.
- Niech pan mu powie, że szwagier prosi i mówi, że nie ma za co - wydał mi polecenie pan Sanab. - I niech go pan spyta, dlaczego do nas przyszedł, jak myśmy wołali Erika Johanssona.
- O, to ten. Mam rację, że nie ten?
- Zdecydowanie nie ten - potwierdziłem trafność intuicji gospodarza, spotykając się ze wzrokiem nie na żarty wylęknionego teraz Szweda, skazanego od kilku godzin na nieme pertraktacje z potęgującą się z każdą chwilą czarną trwogą jego obolałej niewiedzy.
Po usłyszeniu mojego "hej" gość poderwał się i wrzasnął: "nej! men hej!", po czym wydał z siebie przeciągłe tchnienie prawdopodobnie zbliżone do tego, jakie kiedyś będzie jego ostatnim. Tym razem posiadało ono najwyraźniej znamiona tchnienia nadziei. Jeszcze przez sekundę jakby zawahał się, czy nie jesteśmy aby następnymi ofiarami porwania sprowadzonymi w odludzie w celu ukrycia do czasu otrzymania okupu lub wykonania egzekucji, ale w już w następnej zrozumiał, że został uratowany.
- Tak, wiedziałem. Wiedziałem cały czas, że to musi być jakaś pomyłka - próbował zebrać roztrzęsioną na wybojach odwagę, szukając pośród nerwowych grymasów jakiejś miny, która względnie nadawałaby się do sytuacji. Szło mu to jednak dość opornie, bo a to śmiał się na wpół histerycznie, to znów wdziewał pod gęste owłosienie szpakowatej brody nastroszoną powagę wymieszaną z tragikomicznym uniesieniem brwi marszczących czoło w rzymską dwójkę.
- Ja zauważyłem od razu, już po jakichś stu kilometrach, że my jedziemy na południe - kontynuował, podniecając się coraz bardziej własną opowieścią - a - tutaj spojrzał na dokument wyjęty uprzednio z teczki - Sci-sie-fi-se leżą przecież na północ. Próbowałem się dowiedzieć, czy oni na pewno są - spojrzał znów do zadrukowanej kartki - z Psie-sie-bio-stfa Uslog Bran-sio-wysz imien-ia Gr-ze-gor-za Woj-sis-kiego w Sci-sie-fi-sasz, ale wszystkie rzeczy miałem w bagażniku, a za Boga nie mogłem sobie przypomnieć nazwy tej cholernej fabryki, nie mówiąc o miejscowości. Ten wyższy z wąsami na moje prośby o zatrzymanie auta, żebym się mógł dostać do aktówki, pytał mnie tylko: "ar ju mister Erik Johanson from słiden". Po czym zadowolony z siebie dodawał "gud, gud". Tyle było z nim gadania.
- Co on mówi, co on mówi? - nasyciwszy się brzmieniem obcej mowy, puścił z wodzy ciekawość pan Sanab.
- On mówi, że kilka różnych myśli zdążyło mu przejść przez głowę, kiedyście go tu wieźli. Część z nich nie była za wesoła, ale cieszy się, że może być waszym gościem. Dziękuje również pańskiemu szwagrowi za umilanie podróży rozmową - streściłem wypowiedź Szweda.
- Słyszysz Zenek, ten pan ci dziękuje. Ale za co, ty przecież do niego raptem dwa razy gębę otworzyłeś.
- Powiedz, że proszę i że nie ma za co - bąknął szwagier, ukłoniwszy się jednocześnie z uszanowaniem w stronę palmy.
- Niech pan mu powie, że szwagier prosi i mówi, że nie ma za co - wydał mi polecenie pan Sanab. - I niech go pan spyta, dlaczego do nas przyszedł, jak myśmy wołali Erika Johanssona.
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Cuda alternatywnej medycyny
- Złota rybka
- W czym moge pomóc?
- Zdrowie w Nałęczowie
- Gen T/4M pośrednim sygnalizatorem talentu
- Wino
- Drut w spirali
- Zdrowie na budowie
- Wyborowa
- Szerokie tory
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA