Czuję, że żyję na krawędzi życia. Depresja?
DONIESIENIA LISTONOSZA. PSYCHOLOG
Fot. zdrowemiasto.pl
Od śmierci mamy (samobójcza śmierć 3 lata temu, chora była tylko 4 miesiące na depresję) jestem człowiekiem, który żyje na krawędzi życia. Nie czuję, że chodzę, że istnieję. Tak się pogrążyłam w tych myślach, cały czas coś na nowo przetwarzam, jakby to było, gdyby żyła itd. Nie potrafię się oderwać od tych myśli. Mam wspaniałą rodzinę i wiem, że w ten sposób ją krzywdzę. I te właśnie myśli znowu mnie dobijają, że ich zniszczyłam itp. Stracili swoje zdrowie przeze mnie. I tak jest od rana do wieczora już 3 lata. Próbowałam różnych metod. Być może nie były to metody, które do mnie miały dotrzeć. Były leki doraźnie, rozmowa z psychologiem, która nic mi nie dała, bo stwierdzono, że to podłoże emocjonalne, tak silne uczucia, że mi nie pomoże. Tak, są to tak silne uczucia, że mimo 3 lat dla mnie czas się zatrzymał właśnie wtedy. Czasami jestem zła na siebie, że marnuję swoje życie, ale po chwili nachodzą mnie myśli, że jesteś nic nie warta, bo nie upilnowałaś, nie wyczułaś, byłaś nie godna swojej mamy. Potworne miliony myśli nie dają mi żyć, jak żyłam przedtem. Boję się wszystkiego, wszystkich, żałuję wszystkiego, wstydzę się tego, co się stało, ukrywam się przed ludźmi, nie wychodzę prawie z domu itd. No chyba, że muszę, coś mnie pcha, że muszę iść do pracy, że muszę coś zrobić. Ale to tak jakbym była obecna ciałem a sama ja nie istniała. Nie wiem, gdzie szukać pomocy? Czy to już choroba psychiczna? Gdzie są takie ośrodki, które by mi w jakiś sposób pomogły? Wiem, że ja muszę z siebie wydobyć to coś, żeby zacząć na nowo żyć. Ale jest we mnie taki strach, że wszystko zostaje nagle przerwane. Nawet moje wysiłki związane z tym, że będzie dobrze, że zaczynam robić wszystko, żeby zapomnieć w jakiś sposób choć na chwilę, to wystarczy jedna myśl o mamie i już to, co zdobyłam, tracę. I zaczyna się od nowa: dlaczego nie pomogłam, dlaczego nie wiedziałam, powinnam wiedzieć, żeby jej pomóc, to był najlepszy człowiek na świecie, nie ma tak uczciwych a ja byłam jej niegodna. Nie potrafię się pozbierać, zacząć żyć normalnie. Alina, lat 42, woj. kujawsko-pomorskie
Bardzo dobrze, że do nas Pani napisała! Trzy lata temu w Pani życiu miała miejsce tragedia i to, co przeżyła pani, my możemy sobie tylko wyobrazić. Pani mama zachorowała i skończyło się to jej śmiercią. Przeżyła Pani bardzo poważny wstrząs, który nadal ma swoje skutki w jej obecnym funkcjonowaniu. Po każdej stracie przeżywamy okres żałoby - nie tylko tej kulturowo przyjętej, ale także żałoby w sensie psychologicznym. Musimy na nowo nauczyć się żyć bez tej osoby, musimy radzić sobie bez niej, musimy pogodzić się z jej fizyczną nieobecnością, ale przede wszystkim musimy pozwolić sobie na wyrzucenie tych negatywnych emocji, które gdzieś tam się w nas zbierają! Musimy pozwolić sobie na ich obecność: na płacz, na krzyk, na złość, żal... Taka żałoba trwa indywidualnie długo, ale często bywa tak, że nie dajemy sobie pozwolenia na odreagowanie tej straty - a to nie wypada, a to dzieciom będzie smutno, jak to zobaczą itd. A takie tłumienie może spowodować, że ta żałoba się przedłuża i niebezpiecznie zmierza w kierunku depresji.
Pani Alino, podejrzewamy, że i pani może teraz zmagać się właśnie z depresją jako reakcją na tamto traumatyczne wydarzenie! Depresja to nie tylko obniżenie nastroju, niechęć do życia, ale także szereg różnego rodzaju błędnych schematów myślowych, które utrudniają nie tylko funkcjonowanie, ale również wyjście z tej depresji. Pani też podaje przykłady takiego myślenia, które tak naprawdę nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości (np.: "nie byłam godna mamy", "powinnam była wiedzieć, co planuje", "zniszczyłam moją rodzinę" itd.). Musi Pani wiedzieć, że depresja to choroba i to, niestety, bardzo często - śmiertelna. I bardzo często nie jesteśmy w stanie zapobiec samobójstwom, gdyż ten, kto naprawdę zamierza to zrobić, zrobi to tak czy inaczej. Często bywa również tak, że osoby obok nie rozpoznają, że coś z tą osobą jest nie tak. Depresja jest taką chorobą, że może pozostawać niezauważona nawet kilka lat. Dlatego dużo zależy od nas samych, bo jeśli zauważamy, że np. nasze funkcjonowanie jest jakieś inne od tego codziennego, gdy zauważamy, że nasze myślenie odbiega od tego, jak myśleliśmy kiedyś, to natychmiast należy zgłosić się po fachową pomoc. Tak właśnie, jak Pani to teraz robi! Pani rodzina na pewno bardzo cierpi, ale nie dlatego, że pani ich w jakiś sposób niszczy, ale zapewne dlatego, że sama jest niszczona przez ten ból, cierpienie, przez tę żałobę, która wciąż trwa. Najlepiej więc będzie, jeśli uda się Pani na wizytę i do psychologa, i do psychiatry. Leki często bywają pomocne w usuwaniu lub choćby w zmniejszaniu objawów, co z kolei jest bardzo potrzebne do psychoterapii. Możliwe jest wyjście z tego stanu i my również będziemy starać się pomóc choćby "elektronicznie", więc śmiało proszę pisać, jeśli będzie Pani tego potrzebować! (jb)
Bardzo dobrze, że do nas Pani napisała! Trzy lata temu w Pani życiu miała miejsce tragedia i to, co przeżyła pani, my możemy sobie tylko wyobrazić. Pani mama zachorowała i skończyło się to jej śmiercią. Przeżyła Pani bardzo poważny wstrząs, który nadal ma swoje skutki w jej obecnym funkcjonowaniu. Po każdej stracie przeżywamy okres żałoby - nie tylko tej kulturowo przyjętej, ale także żałoby w sensie psychologicznym. Musimy na nowo nauczyć się żyć bez tej osoby, musimy radzić sobie bez niej, musimy pogodzić się z jej fizyczną nieobecnością, ale przede wszystkim musimy pozwolić sobie na wyrzucenie tych negatywnych emocji, które gdzieś tam się w nas zbierają! Musimy pozwolić sobie na ich obecność: na płacz, na krzyk, na złość, żal... Taka żałoba trwa indywidualnie długo, ale często bywa tak, że nie dajemy sobie pozwolenia na odreagowanie tej straty - a to nie wypada, a to dzieciom będzie smutno, jak to zobaczą itd. A takie tłumienie może spowodować, że ta żałoba się przedłuża i niebezpiecznie zmierza w kierunku depresji.
Pani Alino, podejrzewamy, że i pani może teraz zmagać się właśnie z depresją jako reakcją na tamto traumatyczne wydarzenie! Depresja to nie tylko obniżenie nastroju, niechęć do życia, ale także szereg różnego rodzaju błędnych schematów myślowych, które utrudniają nie tylko funkcjonowanie, ale również wyjście z tej depresji. Pani też podaje przykłady takiego myślenia, które tak naprawdę nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości (np.: "nie byłam godna mamy", "powinnam była wiedzieć, co planuje", "zniszczyłam moją rodzinę" itd.). Musi Pani wiedzieć, że depresja to choroba i to, niestety, bardzo często - śmiertelna. I bardzo często nie jesteśmy w stanie zapobiec samobójstwom, gdyż ten, kto naprawdę zamierza to zrobić, zrobi to tak czy inaczej. Często bywa również tak, że osoby obok nie rozpoznają, że coś z tą osobą jest nie tak. Depresja jest taką chorobą, że może pozostawać niezauważona nawet kilka lat. Dlatego dużo zależy od nas samych, bo jeśli zauważamy, że np. nasze funkcjonowanie jest jakieś inne od tego codziennego, gdy zauważamy, że nasze myślenie odbiega od tego, jak myśleliśmy kiedyś, to natychmiast należy zgłosić się po fachową pomoc. Tak właśnie, jak Pani to teraz robi! Pani rodzina na pewno bardzo cierpi, ale nie dlatego, że pani ich w jakiś sposób niszczy, ale zapewne dlatego, że sama jest niszczona przez ten ból, cierpienie, przez tę żałobę, która wciąż trwa. Najlepiej więc będzie, jeśli uda się Pani na wizytę i do psychologa, i do psychiatry. Leki często bywają pomocne w usuwaniu lub choćby w zmniejszaniu objawów, co z kolei jest bardzo potrzebne do psychoterapii. Możliwe jest wyjście z tego stanu i my również będziemy starać się pomóc choćby "elektronicznie", więc śmiało proszę pisać, jeśli będzie Pani tego potrzebować! (jb)
Poinformuj znajomych o tym artykule:
Inne w tym dziale:
- Podnośniki koszowe, usługi dźwigowe. Bydgoszcz REKLAMA
- Żylaki. Leczenie żylaków kończyn dolnych. Bydgoszcz, Inowrocław, Chojnice, Tuchola. REKLAMA
- Ortopeda. Chirurgia ortopedyczna. Medycyna sportowa. Warszawa REKLAMA
- Mój pierwszy kontakt seksualny. Molestowana
- Fascynacja, zauroczenie... Miłość? Wakacyjna przygoda
- Mówi, że mnie nie kocha... Nieszczęśliwa miłość
- Zaburzenia lękowe. Depresja. Nerwica natręctw. Boję się igły
- Pobił mamę! Mój brat nam zagraża. Antyspołeczne zaburzenia osobowości
- Teraz już wiem, że jestem raczej gejem. Homoseksualizm?
- Poznałam przez internet mężczyznę. Zakochałam się. Co ma zrobić?
- Boję się wind, tuneli, restauracji, toalet miejskich... Mam depresję?
- Zaczęły się wizyty Urzędu Skarbowego, potem komornika... Mocno to odczułam.
- Masturbacja. Robię to bardzo często i potrzebuję dodatkowych bodźców w postaci np. pornografii
- Wszystkie w tym dziale
REKLAMA